Kawałek mojej historii…

Chciałabym przedstawić Wam kawałek mojej historii związanej z moją wizją wychowywania dzieci. Być może niektóre z Was znajdą w niej coś interesującego dla siebie i swojego dziecka.

Zacznę od samego początku.
Jestem osobą upartą ale zarazem systematyczną i konsekwentną w tym co robi.

Bardzo chciałam zajść w ciążę – na zdjęciu poniżej owoc moich starań 🙂
Planowałam ciążę i przygotowywałam się do niej przez prawie 10 miesięcy, odstawiając kawę, biorąc kwas foliowy, odwiedzając dentystę etc.

Gdy zaszłam w ciążę i przebywałam już w domu, miałam bardzo wiele czasu na poszerzanie swojej wiedzy odnośnie dzieci ich żywienia, wychowania i opieki. Czytałam fora, artykuły, książki i poradniki dotyczące dzieci.

Wiedziałam jak chcę wychowywać swoje dziecko. Wiedziałam co chcę robić a czego nie wolno robić nikomu w stosunku do mojego dziecka.

Nie jestem osobą, która się podporządkowuje i pozwala na kierowanie sobą. Nie znoszę, gdy ktoś dyktuje mi, co powinnam robić a czego nie. A niestety niektórzy członkowie mojej rodziny „lepiej wiedzieli” co powinnam robić. Moi bliscy mieli inną wizję niż ja. A ich wizja, nie bardzo zgadzała się z moją wizją.

Często naprawdę trzeba się trochę na gadać i surowo przestrzegać wielu rzeczy aby rodzina w końcu zrozumiała nasz punkt widzenia. Wiele osób posiada przekonania, które są w nich głęboko zakorzenione i ciężko jest im je zmienić z dnia na dzień. Wymaga to od nas konsekwencji i ciągłego przypominania.

Z czasem na szczęście moi rodzice zrozumieli (teściom zajęło to dużo, dużo więcej czasu i do dziś jeszcze nie wszystko jest dla nich „normalne”), że nie chce zrobić dziecku krzywdy i nie robię tego z czystego uporu. Ale chcę dla dziecka dobrze. Zawsze im też tłumaczyłam dlaczego czegoś nie powinni robić a na co powinni zwrócić uwagę.

Gdy mój synek był mały nie pozwalałam aby ktokolwiek całował go po buzi czy po rączkach. Do karmienia nigdy nie używałam swojego widelca, którym akurat jadłam, zawsze synek miał swój czysty widelczyk czy łyżeczkę. (Więcej odnośnie tej kwestii znajdziesz TUTAJ.)

Mój mały nie je cukierków, lizaczków, czekoladek – nawet tych dla dzieci. Nie pije krowiego mleka, nie słodzę mu jedzenia cukrem – a jedynie ksylitolem. Nie pije żadnych słodkich soczków w kartonikach dla dzieci. Nigdy nie otrzymał żadnego zwykłego leku np. z paracetamolem itp. – otrzymuje jedynie homeopatyki.

Niejedna z Was pewnie myśli, że zabieram mu dzieciństwo i na nic nie pozawalam. Uwierzcie mi, że nie jest aż tak tragicznie 🙂

Dostaje pyszne słodkie naleśniki, gofry, placki, babcinej roboty zdrowe ciasta i przetwory owocowe. Otrzymuje po prostu wszystko w zdrowszej wersji, dzięki temu i ja się lepiej odżywiam. Poza tym dopóki dziecko nie pozna smaku cukierków czy czekolady to nie wie co to jest – a tak naprawdę nie są mu one do szczęścia potrzebne. I uczenie dziecka, że jak będzie grzeczne lub coś zrobi to „w nagrodę” dostanie coś słodkiego jest dla mnie czymś PRZERAŻAJĄCYM.

Od samego początku postawiłam na rozwój mojego dziecka i na to aby otrzymywał tyle ode mnie ile tylko mogę mu dać. Podporządkowałam częściowo swoje życie jemu.

Starałam się aby mały nie miał samych nowoczesnych elektronicznych zabawek. Chciałam aby zabawki posiadane przez niego rozwijały go. Gdy mały miał jakieś 10 miesięcy kupiłam mu puzzle z literkami i cyferkami z miękkiej pianki, które można ułożyć na podłodze. Zauważyłam, że spodobało mu się, że można je wyciągać. Zaczął w pewnym momencie je sam wyciągać i coś mówić – więc mówiłam mu jak się one nazywają. Poniżej moje domowe wideo 😉

Przyczyniło się to  do tego, że mój synek w wieku 22 miesięcy potrafił już powiedzieć jak się nazywają poszczególne litery i cyferki.

Nie piszę Wam tu tego aby się pochwalić jakie to ja mam cudowne dziecko. Ale po to aby uzmysłowić Wam, że dzięki takiej zabawie możemy dać naszemu dziecku dużo lepszy start w dorosłe życie. Niejedna z Was pewnie uważa, że na to przyjdzie czas, gdy dziecko będzie starsze – pójdzie do żłobka czy przedszkola i tam go przecież nauczą literek i cyferek. I oczywiście tak będzie – jednak pomyślcie ile będzie mu łatwiej jeżeli idąc do przedszkola będzie znało alfabet… Później idąc do szkoły będzie już umiało czytać… itd.

Uważam, że jeżeli nauka polega na przyjemnej zabawie i dziecko samo chce się uczyć bo sprawia mu to przyjemność, to nie widzę w tym nic złego.

Z dzieckiem nawet małym, które mówi coś do nas co jest dla nas nie zrozumiałe, trzeba cały czas rozmawiać, tłumaczyć i chwalić za to co robi 🙂

Uważam, że wszystko co robimy dla naszych dzieci do ich 3-4 roku życia ma dla nich ogromny wpływ, ponieważ w tym wieku najwięcej się one uczą. Im więcej poświecimy im w tym okresie czasu i miłości tym lepszymi i mądrzejszymi osobami będą nasze pociechy 🙂

Czy to na pewno SÓL…?

Jeżeli kupując sól spożywczą jesteście przekonane, że to jest TYLKO SÓL, to niestety z przykrością informuję, że tak NIE JEST !!!

Co takiego można dodać do soli…

Otóż okazuje się, że można dodać na przykład ANTYZBRYLACZ, którego symbol to E536. Jego pełna nazwa chemiczna to żelazocyjanek potasu. Jest on nieorganicznym związkiem chemicznym, posiadającym mocne wiązania chemiczne czyli teoretycznie powinien być nieszkodliwy dla ludzi. Jednak wiązania te rozpadają się pod wpływem silnych kwasów (np. kwasu żołądkowego) oraz wysokiej temperatury – wówczas wydziela się

CYJANOWODÓR!!!

Cyjanowodór, HCN (inaczej zwany kwasem pruskim) – jest to nieorganiczny związek chemiczny zbudowany z wodoru, węgla i azotu.

Jest bardzo silnie TOKSYCZNY (dawka śmiertelna wynosi ok. 50-60  mg). Cyjanowodór jest stosowany między innymi jako silny środek dezynsekcyjny i deratyzacyjny!

Przebieg zatrucia cyjanowodorem może być różny w zależności nie tylko od spożytej dawki, ale kwasoty żołądka jak i indywidualnej wrażliwości. Jeżeli proces zatrucia przebiega wolno najpierw pojawia się ból głowy, szum w uszach, duszności z uczuciem ściskania w klatce piersiowej, wymioty, przyśpieszenie i osłabienie tętna, spadek ciśnienia, śpiączka. Przy powyższych objawach uwagę może zwrócić różowe zabarwienie skóry oraz zapach gorzkich migdałów w otoczeniu.

To ja jednak wolę sól, która się zbryla – ale jest tylko SOLĄ. Bo jest ona nam potrzebna w naszym organizmie.

Zanim dowiedziałam się o tym, że sól jest nam potrzebna. Żyłam przekonaniami zbudowanymi, na podstawie tego co słyszałam w swoim środowisku – że sól jest niezdrowa i lepiej jej unikać, więc tak robiłam. Nie do tego stopnia, że nie jadłam jej wcale, ale w znacznym stopniu ograniczyłam jej spożycie. I gdy zrobiłam analizę pierwiastkową okazało się, że mam niedobór sodu wynoszący -72%!!!

Teraz już wiem, że SÓD (NaCl) jest nam niezbędna do życia. Jest to najważniejszy kation płynu pozakomórkowego. Bardzo ważnym zadaniem sodu jest utrzymanie odpowiedniego ciśnienia osmotycznego płynów ustrojowych. W ten sposób chroni on organizm przed nadmierną utratą płynów. Sód odgrywa również ważną rolę w zachowaniu prawidłowej pobudliwości mięśni i przepuszczalności błon komórkowych. Zwiększa też wydzielanie soków trawiennych.

Dzienne zapotrzebowanie na SÓD:

Mężczyźni i kobiety:

≥75 roku życia – 1200 mg/dobę

66 – 75 – 1300 mg/dobę

51 – 65 – 1400 mg/dobę

19 – 50 – 1500 mg/dobę

Okres ciąży i laktacji – 1500 mg/dobę

Górna granica spożycia sodu wynosi 2000 mg/d (5 g NaCl).

Więc nie popadajmy w paranoję, i nie wyrzucajmy całkiem soli z naszego życia ale zacznijmy

czytać etykiety i kupujmy tę bez antyzbrylacza – E536.

Aspartam ZABIJA!!!

Niestety niewielu z nas ma świadomość tego co spożywa każdego dnia. Wydaje nam się, że żujemy po prostu gumę (która ma nam odświeżyć oddech i pozbyć się nieprzyjemnego smaku w ustach), pijemy słodki napój lub napoje izotoniczne dla sportowców!!!,  słodzimy słodzikami (bo jesteśmy na diecie!), pijemy rozpuszczalną kawę czy herbatę, spożywamy napój owocowy lub mleczny – to smutne ale nie do końca tak jest. Wszystkie wyżej wymienione produkty zawierają w swoim składzie TRUCIZNĘ – ASPARTAM !!!

Nieświadomi szczegółowego składu spożywanych przez nas produktów, zagrażamy swojemu zdrowiu.

Sugeruję dokładnie czytać etykiety kupowanych produktów – nawet może tak śmiesznych jak guma do żucia. Rozumiem, że dla większości z Was jest to dość nietypowe, żeby nie napisać nienormalne aby czytać etykietkę każdego produktu – bo przecież idąc tą drogą musielibyśmy prawie nic nie jeść lub rozpocząć własną hodowlę w swoim ogródku, którego najczęściej nie mamy 😉 – na szczęście jest wiele produktów, które nie zawierają szkodliwych substancji – wystarczy jedynie na początku poświęć trochę czasu na wyrzucenie z naszego menu produktów, które nie powinny się tam znaleźć

– wybór należy tylko do CIEBIE – więc uważam, że WARTO czytać!!!

Dlaczego warto…?  Otóż…

ASPARTAM został odkryty przez przypadek, podczas poszukiwań leku na wrzody w 1965r. przez chemika Jamesa M. Schlattera pracującego dla firmy farmaceutycznej G.D. Searle&Company (odkrył on jego słodycz przez przypadek, liżąc swój własny palec). Liczne pogłoski mówiły, że może on być niebezpieczny i dlatego Amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków w 1980r. nie dopuściła go do obrotu. Interwencje wpływowych osób związanych z G.D. Searle&Company, wymusiły jednak przeprowadzenie dodatkowych testów, które to w 1981r. umożliwiły wprowadzenie go na rynek. Od tej pory zaczął być dodawany do suchej żywności, ponieważ był słodki ale nie tuczył jak cukier. (Przeczytaj: Zdrowy zamiennik cukru!). Był również dużo tańszy i można było go produkować w ogromnych ilościach. Następnie od 1983r. zaczęto słodzić nim napoje gazowane.

ASPARTAM (E-951) składa się z TRZECH TRUCIZN !!!

– kwasu asparaginowego, fenyloalaniny i metanolu.

Najbardziej trujący i szkodliwy jest METANOL (spirytus drzewny), ponieważ w naszym organizmie rozkłada się na kwas mrówkowy i formaldehyd (który jest czynnikiem rakotwórczym, powodującym uszkodzenia siatkówki, zakłócającym powstawanie nowych DNA, powodującym wady wrodzone)jest bardzo silnie toksyczną neurotoksyną!!!

Dopuszczalna bezpieczna dla człowieka dawka metanolu to 7,8 mg/dzień – natomiast litr słodzonego aspartamem napoju zawiera około 56 mg metanolu!!!

Kolejną trucizną jest FENYLOALANINA czyli aminokwas, który również występuje w naszym mózgu, jednak w większych ilościach jest on wyjątkowo szkodliwy – a dla osób cierpiących na FENYLOKETONURIĘ – nawet zabójczy!!!

Zwiększenie ilości fenyloalaniny powoduje zmniejszenie ilości SEROTONINY w naszym mózgu, która jest odpowiedzialna za nasz nastrój (dlatego nazywana jest również hormonem szczęścia), wpływa na nasz apetyt, odpowiada za nasz spokojny sen, reguluje ciśnienie krwi, w połączeniu z noradrenaliną odpowiada za przyswajanie wiedzy. Skutki niedoboru SEROTONINY w naszym organizmie to: długotrwały spadek nastroju, przewlekły smutek, brak apetytu ale i również objadanie się (szczególnie słodyczami), brak chęci do życia, wahania nastroju (od euforii do rozpaczy).

Kolejny jest KWAS ASPARAGINOWY – powoduje poważne chroniczne choroby neurologiczne i mnóstwo innych ostrych symptomów. Nadmiar asparaginianu i glutaminianu w mózgu ZABIJA neurony w mózgu powodując wpłynięcie do komórek zbyt dużych ilości wapnia, co wyzwala nadmierną ilość wolnych rodników, które zabijają komórki. Musi zginąć ponad 75% komórek nerwowych abyśmy zauważyli jakiekolwiek symptomy choroby !!!

Kilka z 90 różnych udokumentowanych symptomów powodowanych przez ASPARTAM to:

– bóle i zawroty głowy,

– migreny,

– napady epilepsji,

– nudności,

– drętwienia,

– skurcze mięśni,

– przybieranie na wadze,

– wysypki,

– depresje,

– zmęczenie,

– drażliwość,

– częstoskurcz serca,

– bezsenność,

– problemy z widzeniem,

– utrata słuchu,

– palpitacje serca,

– trudności z oddychaniem,

– ataki niepokoju,

– niewyraźna wymowa,

– utrata smaku,

– szum w uszach,

– utrata pamięci

– bóle stawów.

Często nawet nie wiążemy powyższych objawów z tym, że spożywamy ASPARTAM. Coś nas boli, przeszkadza, jednak niestety, mimo iż jesteśmy istotami myślącymi 😉 to w ostatniej kolejności dopuszczamy do siebie tę myśl, że może to być przez to co spożywamy. Niestety rzeczywistość jest taka, jak mówi powiedzenie, że JESTEŚMY TYM CO JEMY! 

Badacze i lekarze studiujący niekorzystne działanie aspartamu stwierdzili, że jego spożywanie może się przyczynić do wywołania lub pogorszenia stanu w następujących chorobach chronicznych: guzy mózgu, stwardnienie rozsiane, epilepsja, chroniczny syndrom zmęczenia, choroba Parkinsona, choroba Alzheimera, opóźnienie umysłowe, chłoniak, wady wrodzone, fibromyalgia, i cukrzyca!!!

 

Pomyśl chwilkę, jeżeli wstajesz rano jesz śniadanie, w drodze do pracy czy szkoły żujesz gumę bo nie zdążyłaś umyć zębów, w pracy pijesz rozpuszczalną kawę (lub trzy przez cały dzień) w dodatku słodzoną gotowym słodzikiem. Następnie wracając z pracy pijemy jakiś napój energetyzujący aby się pobudzić. Na kolację spożywamy jogurt lub jakiś inny napój mleczny. A wieczorem – bo akurat piątek – pijemy drinka z Colą, Pepsi czy ze Sprite. WNIOSEK – przez cały dzień regularnie dostarczasz sobie porcję ASPARTAMU.

I na koniec BONUS 😉

Choć aspartam składa się z trzech substancji, to w wyniku metabolizmu aspartamu otrzymujemy

CZWARTĄ TRUCIZNĘ !!! – DWUKETOPIPERAZYNĘ (DKP)

DKP jest ubocznym produktem metabolizmu aspartamu. Tworzy się w płynnych produktach z zawartością aspartamu podczas ich długiego przechowywania. Dr Olney zauważył, że w jelicie podczas reakcji DKP dawała związek podobny do N-nitrozomocznika czyli związku chemicznego o bardzo silnym działaniu, powodującego guzy mózgu.

  

ASPARTAM jest trucizną !!!

taką samą jak ARSZENIK tyle tylko, że z opóźnionym zapłonem. Zastanów się, czy świadomie dosypywałabyś sobie codziennie do jedzenia odrobinę arszeniku, tak dla smaku…?

Odpowiedz sobie sam na to pytanie…

Już dzisiaj możesz zmienić swoje obecne życie i swoją przyszłość

Już dzisiaj możesz zmienić swoje obecne życie i swoją przyszłość

Nie jesteś zadowolona ze swojego obecnego życia? Nie jesteś szczęśliwa? Wszystko, co Cię otacza nie jest takie, jakie zawsze chciałaś żeby było?

Już DZISIAJ możesz zmienić swoje obecne życie i swoją przyszłość. Wystarczy, że już DZISIAJ zaczniesz robić coś w tym, kierunku –  NIE JUTRO i NIE PÓŹNIEJ!!!TERAZ !!!

Od czego zacząć?

Nic prostszego. Zacznij od siebie !!! Zacznij od swojego osobistego rozwoju. Przestań stękać i narzekać, na wszystko i na wszystkich!

Weź się do roboty!

Zamiast marnować czas oglądając seriale w telewizji, programy rozrywkowe czy wiadomości zaśmiecające najczęściej nasze głowy tym, co złego dzieje się w kraju czy na świecie.

Zamiast czytać newsy z życia gwiazd czy innych popularnych osób, zajmij się lepiej swoim życiem i przestań marnować czas. Bo jego nikt Ci już nie zwróci.

Zacznij w końcu, najważniejszą w życiu  pracę …. pracę nad sobą. A na pewno nie będziesz tego żałowała.

Zacznij już TERAZ !

Każda sfera naszego rozwoju osobistego jest ważna. Proponuję Ci dzisiaj rozpocząć od intelektualnej strony.

Skończ już narzekać na swoje dotychczasowe życie – zmień je !!!

A więc zaczynajmy…

Określ najpierw swoją obecną sytuację. Bądź szczera, niczego nie ukrywaj, nie mów – „Nie jest aż tak źle, przecież inni mają gorzej.”

Pamiętaj!!! Oszukując tutaj – OSZUKUJESZ SAMĄ SIEBIE!!!

 

Czy jesteś szczęśliwa dzisiaj w tej chwili? Czy jesteś zadowolona ze swojego obecnego życia? Czy Twój dom, mieszkanie, praca, Twój mężczyzna – są spełnieniem Twoich marzeń?

Jeśli Twoja odpowiedź brzmi: NIE!ZMIEŃ TO!!! Nie czekaj na gwiazdkę z nieba – bo możesz się nie doczekać.

Uświadom sobie gdzie DZISIAJ jesteś i odpowiedź sobie na pytanie: Czy chcesz już TUTAJ ZOSTAĆ? Czy całe swoje życie, chcesz spędzić w tej pracy? W tym mieszkaniu? Z tym facetem?

Jeżeli podjęłaś już decyzję, odnośnie swojego nowego, lepszego życia. Takiego o jakim zawsze marzyłaś. To świetnie !!!

i do dzieła !!!

Zastanów się najpierw co chcesz w życiu robić, co chcesz osiągnąć, jaki jest Twój cel.

Po pierwsze weź czystą kartkę i coś do pisania. Napisz na niej po kolei swoje marzenia, wszystko co przychodzi Ci do głowy – bądź precyzyjna. Nie pisz chcę więcej zarabiać – ale napisz ile chcesz zarabiać, itd. Pamiętaj tylko, że opis musi być na tyle realny aby Twój umysł był w stanie w niego uwierzyć – tzn. jeżeli napiszesz, że chcesz nauczyć się latać (no chyba, że samolotem) – to raczej będziesz miała problem z realizacją 😉

Ale wszystko inne możesz zrobić !!!

Najlepiej, aby Twój cel obejmował wszystkie obszary Twojego życia czyli obszar: fizyczny, finansowy, biznesowy, partnerski, rodzinny.

Dam Ci mały przykład, jak możesz to zrobić (tylko nie pisz tak jak ja “etc.” 😉 – tylko pisz wszystko co potrzebujesz i o czym marzysz!!!)

– Chciałabym ważyć 54kg, być szczupła, wysportowana, etc.

– Chcę robić to na co mam ochotę , żyć swoją pasją i być szczęśliwa, etc.

– Chciałabym mieć wysokiego, zielonookiego bruneta, który będzie mnie kochał, któremu będzie na mnie zależało. Będzie mi pomagał w domu. Będzie pracowity i dobrze zorganizowany, etc.

– Chciałabym mieć Mercedesa AMG, z chromowanymi felgami w automacie, etc.

– Chciałabym otworzyć swoją firmę, która będzie zajmowała się sprzedażą produktów ze zdrową żywnością. Współpracować z ludźmi, którzy będą mnie szanować i będą uczciwi i pracowici. Miesięczne dochody firmy będą wynosić 20.000 zł, etc.

Możesz swoje cele napisać w dowolnej formie. Pamiętaj tylko aby uwzględnić jak najwięcej szczegółów i być szczera sama ze sobą.

Pamiętaj, że KONIECZNIE musisz wszystkie swoje cele SPISAĆ na kartce i codziennie nad nimi pracować.  Musisz rozwijać ten obraz w swojej głowie i zagłębiać się coraz bardziej w szczegóły.

Musisz sobie uświadomić jestem TUTAJ a chcę być TAM !!!

I codziennie bez względu na wszystko do tego dążyć !!!

 

W trosce o dobrą edukację naszych dzieci…

Program nauczania w szkołach podstawowych, gimnazjach, szkołach średnich, technikach czy nawet na studiach, nie zapewnia naszym dzieciom odpowiedniej wiedzy, która jest im niezbędna do samodzielnego życia.

Co mam na myśli… Już tłumaczę.

We wszystkich powyższych szkołach uczą najczęściej TEORETYCY, którzy uczą tego, czego wcześniej ich uczono w szkołach. Na przykład Rachunkowości, Makroekonomii, Zarządzania zasobami ludzkimi na wyższych uczelniach, uczą profesorowie, doktorzy habilitowani, etc. Nikt z nich jednak nigdy nie prowadził własnego biznesu i swojej wiedzy nie wykorzystywał w praktyce.

Wiedza przekazywana przez nich może się przydać jedynie w minimalnym stopniu w życiu codziennym, chyba, że ktoś chce zostać takim samym wykładowcą jak jego obecni nauczyciele.

Obecny system edukacji stworzono setki lat temu i jest on nie dostosowany do współczesności – nie nadąża on za zmianami technicznymi i społecznymi.

Na przykład uważam, że nie powinno się malutkich dzieci uczyć czytania LITERUJĄC – ale należy uczyć je czytać pokazując całe wyrazy od razu. Co znacznie ułatwia i przyśpiesza czytanie w późniejszym wieku.

Wiedza, która jest przekazywana w szkołach opiera się o z góry ustalony PROGRAM NAUCZANIA, który nie uwzględnia jednostek. Wrzuca wszystkich do jednego worka. I albo jednostka dostosuje się do systemu, albo będzie miała problem z zaliczaniem poszczególnych klas.

Natomiast każde dziecko jest inne, każde ma inny charakter i inny sposób przyswajania wiedzy. Nasz obecny system oświaty sprawia wielu osobom tak duże problemy, gdyż został opracowany z myślą o wyłącznie kilku cechach uczenia się. „To tak jakby stworzyć system edukacji wyłącznie dla ognistych znaków zodiaku i zastanawiać się, dlaczego znaki wodne, powietrzne i ziemne nie lubią szkoły!!!”

Każde dziecko ma swój rodzaj geniuszu. Uważam, że Wasze dzieci również go mają. Wystarczy go jedynie dostrzec. Zadaniem rodzica jest więc zwracanie bacznej uwagi na metody, które najskuteczniej pomagają jego dziecku w nauce, a następnie wspieranie u niego tych cech osobowych, które wpływają na sukces w danej sferze życia.

Jednak na obecnym poziomie edukacji w naszych szkołach geniusz naszych dzieci jest po prostu ZABIJANY!!!. Nikt nie bierze pod uwagę indywidualnego sposobu uczenia się naszego dziecka. Jeżeli nie nadąża za materiałem wykładanym na zajęciach to niech sobie weźmie korepetycje – takie jest zdanie większości nauczycieli. Zawsze winne jest dziecko bo nie uważa na zajęciach i później nie rozumie. Jednak nie do końca tak jest. Po prostu uczy się wolniej lub w inny sposób przyswaja wiedzę. A nauczyciel przy 25-30 osobach w klasie nie jest w stanie skupić się na jednym dziecku i tłumaczyć mu dopóki nie zrozumie. Poza tym nie płacą mu za to.


Dlatego niezmiernie ważne jest aby każdy rodzic odkrył u swojego dziecka jego geniusz jak najwcześniej i wspierał go, chroniąc przed negatywnym wpływem systemu edukacji, ponieważ „Nasz system edukacji opracowano z myślą o dzieciach, lecz niestety – NIE WSZYSTKICH!!!.”

W szkołach dzieciom nie pozwala się rozwijać umiejętności, które już posiadają, tylko narzuca im się  z góry określony sposób nauki. Nikt nie bierze w szkołach pod uwagę indywidualnych predyspozycji dziecka do uczenia się.

W szkołach uczy się nas przedmiotów, bez względu na to czy przydadzą się nam one w przyszłości czy też nie.
Na przykład, uczy się:

Na historii – szczegółowych informacji na temat każdej epoki, kto brał udział w każdej bitwie i wojnie,  kiedy zostały podpisane jakie dokumenty, może jeszcze niedługo dzieci nasze będą musiały wiedzieć jakie imiona miały dzieci poszczególnych przywódców.

Myślę, że w zupełności wystarczyłaby nam wiedza ogólna wiedza z historii omawiająca BARDZO OGÓLNIE epoki, bez wnikania w niepotrzebne daty, które zawsze można sprawdzić w książkach lub internecie. I nie ma potrzeby zaśmiecania głów dzieci wszystkimi datami – bo jedyne co powoduje to u większości z nich to stres związany z danym przedmiotem i niechęć do niego.

Na matematyce – logarytmów, granic ciągu i funkcji, wielomianów, pochodnych funkcji, macierzy i wykładni, obliczania funkcji trygonometrycznych etc.

Na innych przedmiotach podobnie – otrzymujemy wiedzę, której i tak nie wykorzystamy w życiu codziennym!

Jestem po liceum profilowanym o kierunku matematyczno-informatycznym, i te przedmioty ukończyłam z wynikiem bardzo dobrym. Ale nie chodzi mi o to, żeby chwalić się tutaj swoimi ocenami, ale coś Wam uzmysłowić. Zgadnijcie ile razy poza szkołą, w życiu codziennym przydała mi się powyższa rozszerzona wiedza – NIGDY!!! Nigdy nie musiałam liczyć ciągów ani funkcji trygonometrycznych, macierzy etc. Natomiast dodawanie, odejmowanie, pierwiastki, mnożenie, dzielenie, potęgowanie itp. – jak najbardziej przydają się w codziennym życiu. Dlatego nie twierdzę że MATEMATYKA jest niepotrzebna – bo jest potrzebna i to bardzo oczywiście ale nie w tak rozszerzonej wersji jakiej uczą nas w szkole.

Kto powinien nas uczyć…
Wykładowcami i nauczycielami powinny być osoby, które po pierwsze nie robią tego „za karę”, jak wielu nauczycieli, ale chcą uczyć i przekazywać swoją wiedzę innym w sposób dla nich zrozumiały oraz  posiadają doświadczenie w swojej dziedzinie. Ludzie, którzy pozwolą nam uwierzyć w siebie i będzie im zależało na naszym rozwoju. Powinny to być osoby, które pozwolą nam również popełniać błędy, ponieważ im więcej popełniamy błędów, na których się uczymy, tym stajemy się mądrzejsi. Wszyscy wiemy, że najlepszy sposób na przyswajanie wiedzy to własna praktyka.

W szkole jesteśmy zmuszani – systemem oceniania – do nauki. A jak wszyscy wiemy, nie ma nic gorszego niż kogoś do czegoś zmuszać – sądzę, że nikt tego nie lubi.

Czy jeżeli lubisz coś robić, ktoś musi Ci o tym przypominać i ponaglać Cię abyś to robił? NO NIE!! To właśnie jest w tym wszystkim najlepsze i to jest też klucz do sukcesu naszego i naszych dzieci.

Nauka w szkołach powinna bazować na chęciach uczniów. Sama możliwość zdobywania wiedzy, która nas interesuje będzie wówczas bodźcem do nauki. I nikt nie będzie musiał nas do tego zmuszać, bo chcemy się tego uczyć bo jest to nasza pasja!!!
„Dobre stopnie nie są tak ważne, jak odkrycie swojego geniuszu.”

Współcześni rodzice muszą być mądrzejsi, ponieważ ich dzieci także są mądrzejsze. Musimy sięgać
wzrokiem dalej niż szkoła i bezpieczeństwo pracy na etacie, ponieważ tak właśnie patrzą nasze dzieci.

Odkryj wrodzony geniusz swojego dziecka. Odkryj, czego uczy się z ciekawością i podsycaj w nim entuzjazm do zdobywania wiedzy – nawet, jeśli nie dotyczy on szkoły.

W szkołach powinno się uczyć wiedzy praktycznej, czyli np.: jak założyć firmę, jak ją reklamować, jak budować wizerunek swój i firmy, jak zarządzać pracownikami, jak zarządzać swoimi prywatnymi finansami, jak pomnażać swoje pieniądze, powinna nas uczyć jak zdrowo się odżywiać, powinno nas się uczyć techniki NLP, które można wykorzystać w biznesie oraz w życiu prywatnym życiu etc.

Ale to jest tylko moje zdanie 😉

Glutaminian sodu !!!

Glutaminian sodu jest wszystkim znaną substancją. W dzisiejszych czasach jest dodawana praktycznie do wszystkich gotowych produktów spożywczych, np.:  sosy w proszku, zupy w proszku, gotowe przyprawy, kostki bulionowe, chipsy… etc.

Ale czy na pewno wiemy co jemy…?

W Unii Europejskiej glutaminian sodu zarejestrowany jest jako E621. Amerykańska organizacja FDA (Food and Drug – zajmująca się badaniem i dopuszczaniem żywności i leków) zapewnia, że jest on bezpieczny. Jednak pojawia się coraz więcej informacji na temat szkodliwego działania glutaminianu. Niestety nie ma niezbitych dowodów, które pozwoliłyby na wycofanie go. Należałoby przeprowadzić więcej badań, które są niestety bardzo kosztowne a przemysł spożywczo-chemiczny nie jest zwolennikiem takich badań – bo przecież w momencie wycofania glutaminianu straciłby „troszkę” swojego dochodu.

Glutaminian jest to substancja wzmacniająca smak potraw, znana jako MSG lub E621. Jest związkiem aminokwasowym wywołującym uzależnienie, który swoim działaniem szkodzi i zakłóca pracę mózgu. Dzieje się tak, ponieważ glutaminian bez mniejszych problemów przechodzi przez komórki śluzowe do krwi a stamtąd trafia bezpośrednio do mózgu.

Działa on niemal jak narkotyk. Jednak w odróżnieniu od niego nie powoduje on halucynacji ale wywołuje u osoby, która go spożywa nienaturalną chęć jedzenia więcej i więcej. Weźmy na przykład chipsy. Niemal każdy to spożywał chipsy wie, co mam na myśli – ciężko jest spróbować tylko jednego chipsa.

Zakłóca on także funkcjonowanie rdzenia mózgowego, który jest odpowiedzialny za regulowanie podstawowych funkcji naszego organizmu czyli również za poczucie głodu. Efektem oddziaływania glutaminianu na układ limbiczny (czyli układ nadrzędny kierujący podstawowymi mechanizmami zachowania człowieka, np. reakcjami agresji, obronnymi, bólu, pobieraniem pokarmu, przyjmowaniem wody i soli mineralnych, czynnościami macierzyńskimi i seksualnymi, bierze on udział w regulacji procesów snu i czuwania, ma wpływ na mechanizmy uczenia się i pamięci) są reakcje stresowe takie jak bóle żołądka, podwyższone ciśnienie krwi, kołatanie serca, migreny, nadmierne pocenie się. Ogranicza on również na kilka godzin naszą percepcję zmysłową i zdolność uczenia się oraz koncentracji.

Naukowcy przeprowadzili szereg doświadczeń wykorzystując do nich szczury. Biednym zwierzętom podawano zupy w proszku i chipsy zawierające glutaminian sodu. Wyniki badań pokazały trwałe uszkodzenia mózgu u wszystkich szczurów !!! Natomiast u ciężarnych szczurów spożywających produkty zawierające glutaminian, embriony nie były w stanie wytworzyć sprawnie funkcjonującego systemu nerwowego!!!

Japońscy naukowcy z Uniwersytetu Hirosaki (Prof. Dr Hiroshi Ohguro) potwierdzili, że żywność o wysokiej zawartości glutaminianu trwale uszkadza siatkówkę i może prowadzić do utraty wzroku. Glutaminian potrafi odkładać się latami, a jego szkodliwość jest odczuwalna z dużym opóźnieniem. Jest więc kolejnym „cichym zabójcą”.

Pamiętaj więc, sięgając po kolejny produkt zawierający ten polepszacz smaku, że ryzykujesz tym pogorszenie swojego wzroku!

Dr Russell Blaylock w swoich badaniach dowiódł, iż komórki nowotworowe do których dostarczany jest glutaminian wykazują wzmożoną aktywność do rozprzestrzeniania się i tworzenia przerzutów w organizmie. Odkrył on również, że we wszystkich organach i tkankach ludzkiego organizmu, występują receptory glutaminowe, które odpowiedzialne są za wychwytywanie naturalnego kwasu glutaminowego, który jest niezbędny w organizmie.  Natomiast w momencie zjedzenia przez Ciebie posiłku który zawiera sztuczny glutaminian – jego stężenie we krwi zwiększa się 20-krotnie!!! co może prowadzić do niestrawności. Długotrwałe spożywanie produktów spożywczych zawierających glutaminian może wywołać zespól jelita drażliwego.

Ciekawostki

Na skalę przemysłową kwas glutaminowy otrzymuje się m.in. poprzez hodowlę bakterii z rodzaju Corynebacterium Glutamicum, Brevibacterium, MIcrobacterium.

Rocznie produkuje się na świecie 400 TYSIĘCY TON glutaminianu sodu!!!

Istnieją jeszcze cztery kolejne substancje wzmacniające smak, na bazie kwasu glutaminowego: glutaminian potasu (E622), diglutaminian wapnia (E623), glutaminian monoamonowy (E624), diglutaminian magnezu (E625). A to nie wszystkie wzmacniacze smaków – tuż za nimi znajdują się m.in. kwas guanylowy (E626) oraz kwas inozynowy (E630).

W żywności wyróżnić można 19 wzmacniaczy smaku w formie składników lub naturalnych dodatków.

Proponuję więc od dzisiaj dokładniej czytać etykiety !!!

Jak powiedział Hipokrates „Jesteś tym, co jesz”, więc uważam, że lepiej zaopatrywać swój organizm w witaminy i inne naturalne minerały a nie chemiczne składniki, które tylko poprawiają smak potraw a po wielu latach mogą zagrozić naszemu zdrowiu lub nawet życiu.

Pośpiech złym doradcą!

Często denerwujemy się na swoje dzieci, że nie chcą czegoś zrobić lub robią ale nie tak jakbyśmy tego chcieli. Ile razy zdarzyło Ci się podnieść głos na swoje dziecko lub zrobić nawet coś gorszego…

Każde dziecko jest inne, ale wszystkie potrzebują miłości, troskliwości oraz bardzo dużo cierpliwości. Nie możemy oczekiwać od małego człowieka, że od razu będzie wiedział jak ma coś wykonać, już nie mówiąc o zrobieniu tego dobrze.

Dziecko rodzi się z pewnymi wrodzonymi cechami czy predyspozycjami ale nie jest od razu geniuszem, który wszystko wie i wszystko rozumie. To na nas RODZICACH leży obowiązek nauczenia go jak wykonywać codzienne czynności, jak nawiązywać kontakty z innymi, co należy robić a czego nie, i wiele, wiele innych rzeczy.  I właśnie we wszystkich tych sytuacjach niezbędna będzie nam CIERPLIWOŚĆ i OPANOWANIE.

Każdy z nas pracuje albo ma inne zajęcia, obowiązki. Czasami zdarza się, że musimy gdzieś nagle wyjść i zależy nam na czasie, a tu nasze dziecko właśnie w tej chwili nie ma na to ochoty, bo ono akurat zaczęło się dobrze bawić albo akurat nie ma nastroju bo ma zły dzień, albo jest chore i płaczliwe. A my się śpieszymy… Bardzo często w takich sytuacjach po prostu tracimy kontrolę nad sobą. Krzyczymy, ciągniemy siłą dziecko za sobą lub szarpiemy je, bo nam się śpieszy i jesteśmy zdenerwowani, bo gdzieś nie zdążymy. Nie zastanawiamy się w ogóle co czuje nasze małe kochane maleństwo, które sami sprowadziliśmy na ten świat. Na które czekaliśmy aż 9 miesięcy i cieszyliśmy się każdym dniem, oczekując momentu, kiedy będziemy mogli je wziąć na ręce i przytulić do siebie. A teraz gdy już jest i się do niego przyzwyczailiśmy bo już ma rok, dwa, trzy lub więcej, zapomnieliśmy o tych wcześniejszych przeżyciach. Zapomnieliśmy o emocjach, które wtedy były w nas. W tej chwili ważniejsze stały się dla nas inne sprawy a od naszego dziecka oczekujemy, że będzie zachowywało się jak dorosłe i zrozumie, że teraz trzeba się śpieszyć, że teraz nie pora…

Kochani moi, mimo iż wielu z nas (lub wszyscy) by tego chciało to nie możemy oczekiwać od naszego dwu, trzy czy nawet pięcioletniego dziecka, że będzie rozumiało naszą obecną sytuację i nasze zachowanie. Ono jeszcze bardzo wielu rzeczy nie rozumie i jeszcze długo nie będzie. Dlatego to my jako RODZICE musimy postępować właściwie. To my musimy z cierpliwością i miłością tłumaczyć i wyjaśniać wszystkie zachodzące w naszym życiu zdarzenia i sytuacje. Aby nasze dziecko było świadome zdarzeń w nim zachodzących i aby umiało na nie reagować właściwie.

Jeżeli będziemy śpiesząc się gdzieś, ignorować nasze dziecko i nie będziemy zwracać na nie uwagi, będziemy krzyczeć i denerwować się to takim zachowaniem nie pomożemy ani sobie – bo nasze negatywne emocje w niczym nam nie pomagają, a wręcz odwrotnie, ani nie pomożemy naszemu dziecku, które w ogóle nie wie dlaczego się tak dzieje, dlaczego mama, czy tata się złości – przecież ono nic złego nie zrobiło.

Im częściej będziemy się zachowywać właściwie tzn. bez negatywnych emocji, z opanowaniem, spokojem, radością tym szybciej nasze dziecko też się tego nauczy.

Po pierwsze spróbujcie znów przypomnieć sobie wszystkie pozytywne emocje związane ze swoim dzieckiem. Obejrzyjcie zdjęcia, kiedy ono było jeszcze niemowlakiem, kiedy nosiliście je na rękach, kiedy zwracaliście szczególną uwagę na jego potrzeby i  emocje – czy nie jest głodne, czy nie jest mu zimno, czy coś go nie przestraszy, czy czegoś mu nie brakuje.

Przypomnijcie sobie jak miło było przytulić się do niego, całować go i być blisko. Czuć ciepło i miłość jaka była miedzy wami.  Spróbujcie znów wywołać sobie stan, który był wtedy i spróbujcie zatrzymać go jak najdłużej, myśląc o nim codziennie lub kilka razy dziennie. Patrząc na swoje dziecko, za każdym razem przypominajcie sobie emocje, które były w was kiedy ono się urodziło kiedy było słodkim bobasem. Bo tak naprawdę ono nadal jest naszym słodkim bobaskiem tyle, że z dnia na dzień coraz większym.

Czy nie zdarzyła Wam się nigdy podobna sytuacja, że z powodu naszych zajęć, obowiązków czy planów oberwało się dziecku?
Jeżeli choć raz mieliście w życiu podobną sytuację, następnym razem gdy będziecie się gdzieś śpieszyć i będziecie zdenerwowani mam nadzieję, że przypomni się Wam mój artykuł i zawarte w nim rady. Mam nadzieję, że będziecie wówczas na tyle świadomi i przytomni ze zastosujecie się do rad w nich zawartych. Sama odkąd zaczęłam zwracać większą uwagę na swoje dziecko, na jego emocje, uczucia, na to czy ono dobrze czuje się w sytuacjach, które mu stwarzam, mam o wiele bardziej spokojne i szczęśliwe życie.

Analiza pierwiastkowa włosów i paznokci

Analiza pierwiastkowa włosów jest nieinwazyjnym sposobem na zbadanie poziomu pierwiastków w organizmie. Pozwala ona na zbadanie 29 pierwiastków, w tym 5 toksycznych i dostarcza nam informacji czy zachowane są między nimi odpowiednie proporcje. Udowodniono, iż zachodzi zależność między poziomem pierwiastków we włosach i w narządach wewnętrznych. Dlatego włosy są doskonałym odzwierciedleniem stanu organizmu. To samo dotyczy paznokci. Jest tak dlatego, iż włosy i paznokcie znajdują się poza powierzchnią skóry i wyłączone są z procesów metabolicznych.

Czy nie możesz robić po prostu badania krwi?

Oczywiście możesz, jednak nie uzyskasz informacji o dokładnej zawartości pierwiastków w Twoim organizmie, ponieważ stężenie pierwiastków we krwi jest zależne od wielu czynników:
– od Twojego stanu emocjonalnego,
– od pory dnia, w której pobierana jest krew,
– od ostatniego spożytego posiłku,
etc.

Krew pobiera niezbędne dla organizmu składniki i pierwiastki z różnych tkanek i dopiero wówczas gdy nie ma skąd ich pobrać, jesteśmy w stanie zauważyć braki takich pierwiastków we krwi. Ich nadmiar z krwi również jest usuwany do innych tkanek. Włosy natomiast nie podlegają takim zmiennością.

Przykład:

30-40  dni po silnym oddziaływaniu ołowiu, jego podwyższony poziom może być nie wykrywalny we krwi, ponieważ organizm usuwa ten metal z krwioobiegu (działanie obronne organizmu) i zostaje on przeniesiony do wątroby, kości, zębów i włosów, i stąd stopniowo uwalniany nadal zatruwa organizm. We włosach mamy obraz z ostatnich 3-4 miesięcy oraz widzimy czy takie zatrucie spowodowało zmiany.

Jakie pierwiastki są badane:

•    Pierwiastki śladowe: Bar, Bor, Chrom, Cyna, Cynk, Fosfor, German, Jod, Kobalt, Krzem, Lit, Magnez, Mangan, Miedź, Molibden, Nikiel, Potas, Selen, Siarka, Sód, Stront, Wanad, Wapń, Żelazo

•    Pierwiastki toksyczne: Arsen, Glin, Kadm, Ołów, Rtęć

Na czym to polega?

Polega na pobraniu około 300-400 mg włosów (czyli około 1 łyżkę stołową). Włosy należy wyciąć z tyłu głowy z kilku miejsc i powinny być dłuższe niż 5mm). U osób z dłuższymi włosami należy pamiętać, że do badania wysyła się jedynie pierwsze 3-4 cm włosa licząc od skóry głowy – resztę należy odciąć.  Uwaga do kobiet, które farbują włosy – należy odczekać co najmniej miesiąc aby odrost był odpowiednio długi – ponieważ nie są badane włosy farbowane.

Możesz również wysłać do badania paznokcie, jeżeli np. ilość włosów na głownie nie jest wystarczająca do przeprowadzenia analizy, gdyż ich skład tak samo jak włosów pozwala na ocenę stanu przemiany mineralnej organizmu. Wówczas do analizy należy pobrać ok. 100 mg paznokci (Czyli około jednej małej łyżeczki). Paznokcie muszą być czyste, bez lakieru i innych zanieczyszczeń.

Dlaczego pierwiastki są tak ważne?

Są one niezbędne dla wszystkich przemian zachodzących w organizmie. Ale niestety organizm nie jest wstanie ich sam wytworzyć.

I tak na przykład:

Niedobór cynku – objawia się chorobami skóry (trądzik), zaburzeniami miesiączkowania, stanami depresyjnymi, skłonnością do infekcji, brakiem popędu seksualnego, brzydkim zapachem potu i z ust.

Niedobór magnezu – objawia się drażliwością, zmianami psychicznymi, stanami depresyjnymi, napięciem mięśniowym, skurczami mięśni, zaburzeniami rytmu serca, nudnościami, bólami miesiączkowymi, zaburzeniami wzrostu.

Niedobór żelaza – obniżony poziom żelaza we krwi jest wykrywalny dopiero w jego ostatnim stadium – anemii. Część żelaza wykorzystywana jest w organizmie do produkcji hemoglobiny a pozostała część jest magazynowana m.in. w wątrobie i śledzionie. Właśnie od niego zależy prawidłowe działanie enzymów, przemiana hormonalna, stan czerwonych krwinek, prawidłowa czynność serca, rozwój tkanki mięśniowej, układ odpornościowy, procesy podziału komórek oraz zaopatrzenie komórek w tlen.

Niedobór chromu – objawia się obniżoną odpornością nerwową, bólami głowy, nastrojami depresyjnymi, brakiem wewnętrznej energii, skłonnościami do alkoholu lub ciągłą ochotą na słodycze ale również nietolerancją glukozy i zaburzeniami w gospodarce białek i lipidów.

Obecność pierwiastków toksycznych w organizmie:

Rtęć – odpowiedzialna jest za zaburzenia widzenia i świadomości, nerwowość, stany depresyjne, nagminne zapominanie, stany dezorientacji, bezsenność, zawroty głowy, zmęczenie, osłabienie pamięci i koordynacji ruchów, osłabienie wzroku i słuchu, drżenie rąk, nadciśnienie oraz zmiany nowotworowe. Istnieje również podejrzenie, że autyzm

Ołów – jeżeli obecny jest w organizmie objawia się osłabieniem sił witalnych, chorobami skóry, problemami z pamięcią, bólami stawów, słabym krążeniem prowadzącym nawet do niedokrwistości. Uszkadza on i niszczy czerwone krwinki, wątrobę, nerki. Odkłada się w kościach, przez co jego skutki widoczne są nawet po wielu latach

Kadm – gromadzi się w organizmie stopniowo i może powodować niepłodność, przyśpiesza rozwój miażdżycy i prowadzi do nadciśnienia, zaburzenia wzrostu, uszkodzenia komórek nerwowych, zaburzenia przemiany wapnia i fosforu w tkankach kostnych, gromadzi się w nerkach i jest przyczyną wielu zaburzeń z nimi związanych, odpowiedzialny jest również za zmiany nowotworowe.

Glin – objawy toksycznego jego działania to: zaparcia, nudności, osłabienie, pocenie się. Nadmierna zawartość glinu w tkance mózgowej prowadzi do zaburzeń pamięci i równowagi. Naukowcy wiążą nadmierną dawkę glinu (60mg/dzień) z chorobami Alzheimera oraz Parkinsona. Ze zdrowego organizmu nadmiar glinu jest w miarę szybko wydalany, jednak jeżeli nerki są uszkodzone to jego wydalanie jest już ograniczone.

Uważam, że każdy z nas powinien wykonać analizę pierwiastkową, ponieważ dopiero wówczas mielibyśmy pełną świadomość braków i potrzeb naszego organizmu. Łykanie zestawów tzw. MULTIWITAMIN – nie jest zbyt dobrym rozwiązaniem, gdyż każda osoba ma  inne zapotrzebowanie składników mineralnych i witamin, nie można wrzucać wszystkich do jednego worka.

Jeżeli chcesz wykonać dla siebie czy członków swojej rodziny analizę pierwiastkową włosów lub paznokci, wystarczy, że zamówisz ze strony firmy zajmującej się takimi badaniami – darmowy zestaw do wykonania takiej analizy (zawiera on najczęściej: instrukcję, ankietę Pacjenta, saszetkę na włosy bądź paznokcie oraz kopertę zwrotną). Przybliżony koszt takiego badania to 230 zł a czas oczekiwania to około 3 tygodnie.

Otrzymujesz bardzo czytelne wykresy i nie musisz być lekarzem aby móc stwierdzić czego Ci dokładnie brakuje:

Zalecenia do wykonania badania:

•    zaburzenia dermatologiczne (trądzik, łuszczyca, bielactwo, wypadanie włosów)
•    zaburzenia hormonalne (tarczyca, brak miesiączki, bezpłodność, otyłość, zaburzenia wzrostu)
•    zaburzenia neurologiczne i psychiczne, choroby mięśni (depresja, neuropatie, stwardnienie rozsiane, Parkinson)
•    zaburzenia gastrologiczne (złe wchłanianie, zaparcia, bóle brzucha)
•    zaburzenia kardiologiczne
•    stany złego samopoczucie (brak diagnozy mimo wielu badań)
•    schorzenia kostno-stawowe (osteoporoza, “skrzypienie” stawów)
•    alergie
•    zatrucia pierwiastkami toksycznymi
•    planowanie ciąży
•    brak odporności, częste infekcje
•    wsparcie leczenia chorób przewlekłych i ciężkich
•    ustalenie odpowiedniej diety w profilaktyce zdrowotnej
•    ustalenie diety i suplementacji dla sportowców

Jeżeli czujesz się źle, jesteś zmęczona lub masz problemy ze zdrowiem a podstawowe badania – krwi i moczu są prawidłowe – zrób sobie analizę pierwiastkową !!!

Cała prawda o SZCZEPIENIACH !!!

Kolejnym procederem firm farmaceutycznych i lekarzy, jest propagowanie masowych szczepień i to w dodatku już noworodków w pierwszej dobie życia!!!

Jeszcze do niedawna wielu rodziców wierzyła w skuteczność szczepionek i w dobroczynne ich działanie dla organizmu. Wierzyliśmy, że szczepionki mają chronić nas przed wieloma strasznymi chorobami i wierzyliśmy, że powikłania niemal się nie zdarzają – do czasu dopóki nie zaczęły pojawiać się coraz częstsze informacje o powikłaniach poszczepiennych.
Lekarze w przychodniach nie informują rodziców o możliwości wystąpienia niepożądanych odczynów poszczepiennych. Nie ma nawet ulotek w przychodniach informujących o konsekwencjach zaszczepienia się. Jest to łamanie praw pacjentów do pełnej informacji o zabiegach medycznych. Mnóstwo jest natomiast informacji zapewniających o pozytywnym wpływie szczepionek na nasze zdrowie i życie.

Na szczęście świadomość naszego społeczeństwa zaczyna się poprawiać, mamy coraz większy dostęp do różnorakiego rodzaju informacji, wyników badań, analiz i innych publikacji, które nie są ogłaszane w publicznych mediach.

Co zawierają szczepionki podawane nawet dzieciom?

Rtęć !!!

pierwiastek, który jest drugim po plutonie najbardziej TOKSYCZNYM pierwiastkiem. Agencja Ochrony Środowiska podaje zabezpieczną dawkę – 0,1 mikrograma (µg) /kg masy ciała DOROSŁEGO człowieka. Tymczasem rtęć jest podawana malutkim dzieciom w pierwszej dobie ich życia!!!

Nieświadomi rodzice zgadzają się na wprowadzenie do organizmu swojego dopiero co narodzonego dziecka rtęci w dawce, która83-krotnie przekracza dopuszczalne normy!!!

Noworodek otrzymuje w pierwszej dobie życia, często nawet już w 2 godziny po narodzeniu – obowiązkowe szczepienie na BCG (przeciw gruźlicy) i WZW B (przeciw wirusowemu zapaleniu wątroby typu B). Jest to bardzo duże zagrożenie dla zdrowia dziecka, ponieważ szczepionka na WZW B, dostarcza jednorazowo 25 µg rtęci (co stanowi 8,3 µg/kg wagi ciała) – co 83 krotnie przekracza dopuszczalne normy dla DOROSŁEGO człowieka a co tu dopiero mówić o normach dziecięcych. Szczepionka ta wstrzykiwana domięśniowo w dniu narodzin, bez problemu przedostaje się do mózgu, gdzie może spowodować trwałe uszkodzenia (ponieważ omija jeden z głównych mechanizmów obronnych ludzkiego organizmu – trakt żołądkowo-jelitowy). W drugim miesiącu życia niemowlę otrzymuje kolejną dawkę rtęci zgodnie z kalendarzem szczepień – łącznie 50 µg rtęci (25 µg z WZW B i 25 µg z DTP – przeciwko błonicy, tężcowi i krztuścowi lub DTP+Hib. Dla 4 kilogramowego niemowlęcia będzie to dawka 125 razy większa niż dawka uznana za bezpieczną dla osoby dorosłej !!!

strzykawkaGłówne objawy zatrucia rtęcią, to:
• drażliwość i nagłe wybuchy złości,
• niepokój,
• bezsenność,
• utrudnione wysławianie się,
• zaburzenia słuchu,
• osłabienie pamięci krótkotrwałej,
• utrudniona koncentracja.
• spowolnienie reakcji,
• zmieniony smak,
• zaburzenia sensoryczne,
• drętwienie ciała,
• nadwrażliwość na dźwięki, dotyk,
• osłabione rozpoznawanie twarzy,
• nieostre widzenie i zawężenie pola widzenia,
• unikanie kontaktów społecznych,

Urząd ds. Żywności i Leków w USA nałożył na producentów szczepionek obowiązek wyeliminowania thimerosalu ze szczepionek. Co ciekawe, został on usunięty ze szczepionek weterynaryjnych prawie 20 lat temu, gdyż obawiano się, że jest zbyt niebezpieczny!!!

Poniżej zamieszczam dwa fragmenty z listu Pani Profesor Marii Doroty Majewskiej –  do Zarządu Polskiego Towarzystwa Wakcynologii, Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Pediatrycznego i do Zarządu Stowarzyszenia Higieny Lecznictwa.
Przeczytaj co ma do powiedzenia w sprawie szczepionek, które są nam tak ”wciskane”!!!

Kim jest Profesor Maria Dorota Majewska – jest wybitnym neurobiologiem. Przez 25 lat pracowała w czołowych instytucjach naukowych USA, między innymi na uniwersytetach Harvarda i Missouri oraz w Narodowym Instytucie Zdrowia w Waszyngtonie. Ostatnio w Zakładzie Farmakologii i Fizjologii Układu Nerwowego Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie.

Oto treść listu:
„Rtęć w każdej postaci jest bardzo toksyczna, o czym świadczy ponad 4100 publikacji w PubMed na ten temat i wieloletnie doświadczenia ludzkości. Organiczny związek rtęci, thimerosal (sodium ethylmercurithiosalicylate), zawierający wagowo ok. 49% rtęci, wyprodukowany w latach 1930 przez firmę Eli Lilly przez kilkadziesiąt lat był dodawany jako środek bakteriobójczy i konserwujący do szczepionek oraz innych medykamentów bez rygorystycznych badań świadczących o jego bezpieczeństwie. Jest to niezgodne z dzisiejszą praktyką dopuszczania preparatów chemicznych do użycia w medycynie. Rtęć jest neurotoksyczna, kardiotoksyczna, hepatoksyczna, nefrotoksyczna, immunotoksyczna, kancerogenna. Powoduje zaburzenia rozwojowe u dzieci, choroby neurodegeneracyjne u dorosłych (Parkinsona i Alzheimera) oraz degeneracyjne zmiany w systemach reprodukcyjnych kobiet i mężczyzn, upośledzając ich zdolności rozrodcze oraz uszkadzając potomstwo (czytaj tutaj). Dlatego kraje skandynawskie wprowadziły u siebie zakaz używania rtęci (czytaj tutaj) i UE również proponuje drastyczne ograniczenie używania rtęci na skalę globalną (czytaj tutaj i tutaj)”

„W krajach skandynawskich, które od lat cieszą się najlepszymi wskaźnikami zdrowotności społeczeństwa oraz najmniejszą umieralnością niemowląt, szczepienia są dobrowolne i niemowlęta otrzymują pierwsze w 3 miesiącu życia lub później;Euvac.
W pierwszych 12 miesiącach życia otrzymują one tylko 9 zalecanych szczepień: DTaP, IPV i Hib, a w 18 miesiącu – dodatkowo MMR. Czesi mają podobnie racjonalny i oszczędny kalendarz szczepień. Stosują wprawdzie BCG w pierwszych 6 tygodniach życia, ale pozostałe szczepienia zaczynają dopiero w 13 tygodniu. Prawdopodobnie w dużej mierze dzięki temu umieralność niemowląt jest tam zbliżona do skandynawskiej i wynosi około 3 na 1000 zdrowych urodzeń.”

Pełna treść listu Profesor Marii Doroty Majewskiej dostępny jest TUTAJ!!!

Fragmenty wywiadu z dr Marią Dorotą Majewską:

Co możesz zrobić, jeśli podejrzewasz u swojego dziecka zatrucie rtęcią?

Jest dostępnych wiele różnych testów pozwalających na wykrycie rtęci w organizmie. Najmniej inwazyjnym i niedrogim testem jest analiza pierwiastkowa włosów (więcej na ten temat już w kolejnym artykule po weekendzie). Nie można tą metodą określić, czy ilość toksycznych pierwiastków w organizmie przekroczyła wartość dopuszczalną, aby stwierdzić, że osoba badana jest zatruta (wg norm przyjętych w toksykologii), jednak pozwala ona na ustalenie obecności metali ciężkich w organizmie. Można dzięki niej uzyskać jeszcze coś cenniejszego, czyli określić niekorzystny wpływ metali ciężkich na homeostazę oraz na metabolizm innych pierwiastków odżywczych. Jeśli wyniki wykażą wysokie stężenia metali wówczas można rozpocząć odpowiednie leczenie.

Aby rozpocząć odtruwanie należy najpierw usunąć wszystkie metalowe (amalgamatowe) plomby w zębach. Dopiero wówczas można rozpocząć chelatyzację. Najlepiej zwrócić się do homeopaty, który zajmuje się chelatyzacją. Może ona trwać od 6 miesięcy do 2 lat. Im wcześniej, tym lepsze rezultaty. Po leczeniu dzieci często mogą wrócić do normalnej diety i ustępują im alergie. Co najważniejsze, często ustępują objawy takich chorób jak autyzm czy ADHD.

Wnioski wyciągnij sama !!!

Na koniec zapraszam do obejrzenia pierwszej z sześciu części wypowiedzi dr Ghislaine Lanctot.

Mleko tylko dla cielaka !!!

Odkąd byliśmy małymi dziećmi słyszeliśmy slogan:
Chcesz być zdrowy i chcesz mieć zdrowe i mocne kości – pij mleko!!!”.

Dzisiejsze reklamy głoszą:
Pij mleko, będziesz wielki!

Zrobiono z niego prawie eliksir życia a tak naprawdę jest to największe oszustwo naszych czasów!!!

Czy warto podtrzymywać tradycje picia mleka tylko dlatego, że tak nam mówiono odkąd byliśmy mali i słyszymy nadal to w telewizji?

Myślę , że nie warto!!!

Nie warto rujnować swojego zdrowia, tylko i wyłącznie dla samego smaku mleka, ponieważ poza swoim smakiem powoduje ono w naszym organizmie więcej szkód niż pożytku.

Mleko krowie NIE JEST stworzone dla ludzi tylko dla cielaków. Żaden dorosły ssak, prócz człowieka, nie spożywa mleka!!! Po prostu nie jest mu ono potrzebne. Badania Wydziału Pediatrii Uniwersytetu Stanowego w Nowym Jorku dowodzą, że dla niemowląt szkodliwe jest każde mleko z wyjątkiem mleka matki – które jest tak przystosowane aby dostarczało dziecku niezbędnych składników. Jest dobrze trawione i zapewnia mu wszystko to, co jest potrzebne.

Produkowane obecnie mleko w proszku dla dzieci, które jest reklamowane jako zastępcze, dla matek, które nie mogą same karmić dzieci piersią, również zawiera białka mleka krowiego.

Badania potwierdzają, że cukry proste zawarte w mleku kobiecym są łatwo przyswajane przez jelita noworodka. Mleko krowie jest dużo mniej słodkie niż ludzkie mleko i powoduje biegunkę, wymioty i niestrawności. Dlaczego dzieci karmione sztucznym mlekiem w proszku mają częściej kolki i inne problemy żołądkowe?

Rodzice troszkę starszych dzieci namawiają je do spożywania dużych ilości mleka, jednak są oni po prostu nieświadomi zagrożenia jakie niesie ze sobą spożywanie mleka krowiego, gdyż w dzieciństwie byli ofiarami takiej samej polityki swoich rodziców.

Kiedyś mleko było podstawą żywienia, a dzisiaj lepiej unikać w diecie tego najgorszego alergenu. Dla własnego zdrowia i zdrowia naszych dzieci unikajmy mleka a już szczególnie UHT.

Czy mleko krowie jest zdrowe? Tak, ale dla cieląt!!!

Co zawiera mleko…

Białko
Mleko krowie zawiera – 3,5% białka a kobiece mleko – 1,2% – spowodowane jest to tym, że cielę podwaja swoją masę ciała w 45 dni, natomiast mały człowiek potrzebuje 180 dni. Białko tworzy w delikatnym żołądku niemowlęcia ser i serwatkę. Ser powstaje z KAZEINY, więc w przypadku mleka krowiego jego grudki są znacznie większe niż w przypadku mleka kobiecego, i właśnie z tego powodu wiele niemowląt karmionych krowim mlekiem, cierpi na niestrawności. Fragmenty sera utworzonego z mleka ludzkiego w żołądku niemowlęcia są małe i luźne, dzięki czemu szybko przedostają się one z żołądka do jelit i mogą być przyswojone dalej. W związku z czym żołądek dziecka karmionego mlekiem matki opróżnia się szybciej i nie powoduje powstawania procesów gnilnych. Z tego powodu również, niemowlęta karmione mlekiem matki domagają się karmienia częściej, niż w przypadku niemowląt karmionych mlekiem krowim. Białko, które znajduje się w krowim mleku wykorzystywane jest w zaledwie 50%, a z mleka matki przyswajane jest w zasadzie bez żadnych strat.

Kazeina
Jej zawartość w krowim mleku jest trzykrotnie większa niż w ludzkim. Jest to gęsta, lepka substancja, która sprzyja formowaniu się potężnego kośćca cielęcia. W żołądku niemowlęcia tworzą się z niej grube, twarde, ubite grudki, które są trudne do strawienia. Jej ubocznymi produktami trawienia jest gęsty śluz, który gromadzi się w jelitach, które są zablokowane i mają utrudnioną absorpcję substancji odżywczych. Mleko krowie jest jednym z najbardziej śluzotwórczych pokarmów. Jego duże stężenie powoduje zaczopowanie i podrażnienie układu oddechowego, gromadzi się w całym ciele i stanowi potężne obciążenie dla układu wydalniczego. Dr Norman Walker, liczący sobie 109 lat i prowadzący badania od 50 lat uważa, że kazeina jest głównym czynnikiem chorobotwórczym tarczycy. Kazeina w organizmie ludzkim powoduje powstawanie homocysteiny (aminokwasu zawierającego siarkę), która działa toksycznie na ściany naczyniowe, powodując ich uszkodzenia, czego następstwem są zawały, powstawanie żylaków, klejenie kamieni żółciowych.

Tłuszcz
Mleko krowie zawiera mniej nienasyconych kwasów tłuszczowych (NNKT) niż mleko kobiece. W czasie trawienia tłuszcze rozkładane są za pomocą enzymów zwanych lipazami, które przyśpieszają reakcję tłuszczu mleka krowiego, w wyniku czego powstaje kwas palmitynowy, który w jelitach wiąże się z wapniem i jest wydalany, co powoduje odwapnienie organizmu. Natomiast tłuszcz zawarty w mleku ludzkim zaczyna rozkładać się zanim w ogóle trafi do jelit. Dzięki temu jest on gotowy do przyswojenia zanim jeszcze znajdzie się w jelitach.

Ponadto mleko krowie nie posiada tłuszczów, które są niezbędne dla tkanki mózgowej, do tworzenia warstwy ochronnej wokół nerwów.

Zwróćcie uwagę na przykład, że jeżeli dziecko karmione wyłącznie piersią zwróci pokarm, nie ma on przykrego zapachu. Inaczej wygląda sytuacja w przypadku niemowląt karmionych butelką. Zwrócony pokarm ma przykry kwaśny odór, za sprawą kwasu masłowego, który znajduje się w mleku krowim, który wydziela przykry zapach przy częściowym strawieniu.

Wapń
Aby wapń mógł zostać przyswojony przez ludzki organizm jego stosunek do fosforu powinien wynosić około 2:1. W ludzkim mleku stosunek ten wynosi 1,83 : 1, a więc niemal idealnie. Natomiast zawartość wapnia w 100g mleka ludzkiego wynosi – 33mg, a w mleku krowim – 118mg. Duża zawartość hormonu wzrostu oraz wapnia w mleku krowim może naruszyć stosunek wapnia i fosforu w organizmie ludzkim. Jeżeli równowaga ta zostanie zachwiana, w ustach pojawia się kwaśny smak. Bakterie szczególnie lubią środowisko kwaśne, dlatego spożywanie mleka sprzyja rozwojowi próchnicy. Człowiek wchłania więcej wapnia z mleka matki, mimo mniejszej jego zawartości, gdyż ważna jest nie tylko ilość wapnia, ale również proporcje pomiędzy innymi składnikami.

Jak już napisałam wcześniej, wapń jest wchłaniany tylko z produktów, które mają odpowiednią proporcję wapnia do fosforu. A jest on odpowiedzialny za odpowiednie przewodzenie impulsów nerwowych, prawidłową pracę serca, jest ważnym składnikiem wiążącym komórki w tkankę, oraz odpowiada za mocne kości. Jednak pomimo szerokiego zastosowania wapnia w ludzkim organizmie nie potrzeba go wcale dużo. Bardzo łatwo jest doprowadzić do jego nadmiaru i zapadnięcia na hiperkalcemię. Ponadto naukowcy z Wydziału Medycznego Uniwersytetu w Ohio twierdzą, że nietolerancja mleka prowadzi do zakwaszenia organizmu a tym samym do zaburzeń w przyswajaniu wapnia, a to prowadzi do osteoporozy!

Węglowodany
Ludzkie mleko zawiera więcej cukrów – 9g/100g mleka – niż krowie – 4,9g/100g mleka. Z tego też powodu krowie mleko nie smakuje niemowlętom. Nagły wzrost cukru spowodowany słodzeniem krowiego mleka jest nienaturalny i należy go unikać. Chemiczne modyfikowanie składu mleka dowodzi, że jest to pokarm niewłaściwy. Tymczasem mleko matki nie wymaga żadnych modyfikatorów, ulepszaczy, co czyni je najlepszym pokarmem dla noworodków.

Sole mineralne
Nie zmodyfikowane krowie mleko zawiera 4 razy więcej soli mineralnych niż ludzkie, co powoduje znaczne obciążenie nerek niemowlęcia. Ponadto krowie mleko zawiera ponad 5 razy więcej fosforu i ponad 3 razy więcej sodu niż ludzkie. Nieodpowiednie proporcje dla człowieka powodują znaczne zwiększenie ilości produktów przemiany materii. Skutki tego nadmiaru nie należą do przyjemnych. Nadmiar sodu prowadzi do zwiększenia ciśnienia tętniczego, zatrzymania wody w organizmie, prowadzi do ostrej niewydolności nerek i zawału serca.

Ponadto, znacznie większa ilość fosforu w mleku krowim, który odłoży się w ludzkim ciele zakłóca przyswajanie wapnia i magnezu. Ilość sodu w ludzkim mleku dostosowana jest do potrzeb organizmu niemowlęcia. Poziom sodu jest związany bezpośrednio z ilością wody zawartej w ludzkim ciele i nierównowaga tych elementów może doprowadzić do zaburzeń lub śmierci. Dlatego trzeba uważać, aby malutkie dzieci nie chorowały na wymioty, biegunkę lub gorączkę, gdyż te prowadzą szybko do odwodnienia. W czasie przygotowywania pokarmu dla niemowlęcia należy również uważać, aby nie zawierał zbyt dużej ilości soli. Nadmiar wapnia, fosforu i magnezu powoduje różne dolegliwości, np. tężyczkę noworodków, konwulsje, złe formowanie się emalii nazębnej, która prowadzi do próchnicy. Za to ludzkie mleko zawiera niemal dwa razy więcej żelaza niż krowie. Ponadto żelazo z ludzkiego mleka wchłania się znacznie lepiej niż to, które znajduje się w mleku krowim. Spowodowane jest to tym, że ludzkie mleko zawiera większe stężenia witaminy C (w mleku krowim nie ma jej w ogóle) i E oraz miedzi, które ułatwiają wchłanianie się żelaza.

Woda
Ilość wody w mleku ludzkim jest idealnie dopasowana do wymagań organizmu noworodka. Zachwianie tej równowagi może mieć przykre konsekwencje. Dzieci z zachwianą równowagą wodną mają często zaparcia, gdyż w ich stolcu znajduje się nieodpowiednia ilość wody.

I na koniec kilka wypowiedzi znanych doktorów i profesorów i ich opinie na temat mleka:

krowaH. Shelton napisał:
Mleko krowie jest źródłem powstawania śluzu w organizmie człowieka od okresu niemowlęctwa do głębokiej starości

Dr Mariusz Gawlik lekarz laryngolog ze Stargardu Szczecińskiego:
Człowiek nie krowa, czterech żołądków nie ma – twierdzi dr Mariusz Gawlik, przez lata pracujący na dziecięcym oddziale laryngologicznym. Mały człowiek nie jest cielęciem, które potrzebuje innego składu witamin i minerałów niż wolno rozwijający się ludzki organizm. Z tego powodu picie mleka krowiego jest patologią i przyczyną wielu chorób.

Prof. Edward Tadeusz Zawisza jeden z najwybitniejszych polskich alergologów:
Mleko jest jednym z najgroźniejszych alergenów pokarmowych. Ma aż pięć składników, które mogą być fatalnie tolerowane przez człowieka – przyznaje profesor Edward Tadeusz Zawisza. Ale groźne mogą być także zanieczyszczenia mleka, takie jak penicylina i białka pszenicy.

Dr Eugeniusz Zbigniew Siwik – autorytet w dziedzinie ginekologii i położnictwa, twórca pierwszej w Polsce Kliniki i Szkoły Porodu:
„…zawarte w mleku składniki powodują uszkodzenie wielu narządów wewnętrznych człowieka, nieodwracalne zmiany w układzie naczyniowym, sercowym i kostnym. Medycyna bierze dziś udział w jednym z największych oszustw ostatniego stulecia. Jest na usługach koncernów, którym nie zależy na zdrowiu dzieci, tylko na pieniądzach. Mleko wbrew powszechnemu mniemaniu, nie wzmacnia kości, tylko je osłabia. Zawarte w nim białko wypłukuje wapń z organizmu. Mleko krowie to najlepszy przepis na wózek inwalidzki. Przestańmy słuchać natury – stworzyliśmy przemysł, który powoli, ale skutecznie NAS ZABIJA!” Dr Siwik twierdzi, że w swoich poglądach, nawet w Polsce nie jest już osamotniony. “Ci, którym zależy na zdrowiu swoim i swoich dzieci, będą mówić coraz głośniej. Będą mówić o podstępnej „białej śmierci”, którą w imię niezrozumiałych racji wynosi się pod niebiosa – zapewnia.

Ciekawostka:
Naukowo udowodniono, że koty, którym podawano krowie mleko żyły o połowę krócej niż te, które w ogóle go nie spożywały. Koty karmione krowim mlekiem zapadały na „ludzkie” choroby: artretyzm, łysienie, utrata zębów, marskość wątroby, choroby degeneracyjne mózgu i rdzenia kręgowego.

Decyzja należy do Ciebie !!!