Kawałek mojej historii…

Chciałabym przedstawić Wam kawałek mojej historii związanej z moją wizją wychowywania dzieci. Być może niektóre z Was znajdą w niej coś interesującego dla siebie i swojego dziecka.

Zacznę od samego początku.
Jestem osobą upartą ale zarazem systematyczną i konsekwentną w tym co robi.

Bardzo chciałam zajść w ciążę – na zdjęciu poniżej owoc moich starań 🙂
Planowałam ciążę i przygotowywałam się do niej przez prawie 10 miesięcy, odstawiając kawę, biorąc kwas foliowy, odwiedzając dentystę etc.

Gdy zaszłam w ciążę i przebywałam już w domu, miałam bardzo wiele czasu na poszerzanie swojej wiedzy odnośnie dzieci ich żywienia, wychowania i opieki. Czytałam fora, artykuły, książki i poradniki dotyczące dzieci.

Wiedziałam jak chcę wychowywać swoje dziecko. Wiedziałam co chcę robić a czego nie wolno robić nikomu w stosunku do mojego dziecka.

Nie jestem osobą, która się podporządkowuje i pozwala na kierowanie sobą. Nie znoszę, gdy ktoś dyktuje mi, co powinnam robić a czego nie. A niestety niektórzy członkowie mojej rodziny „lepiej wiedzieli” co powinnam robić. Moi bliscy mieli inną wizję niż ja. A ich wizja, nie bardzo zgadzała się z moją wizją.

Często naprawdę trzeba się trochę na gadać i surowo przestrzegać wielu rzeczy aby rodzina w końcu zrozumiała nasz punkt widzenia. Wiele osób posiada przekonania, które są w nich głęboko zakorzenione i ciężko jest im je zmienić z dnia na dzień. Wymaga to od nas konsekwencji i ciągłego przypominania.

Z czasem na szczęście moi rodzice zrozumieli (teściom zajęło to dużo, dużo więcej czasu i do dziś jeszcze nie wszystko jest dla nich „normalne”), że nie chce zrobić dziecku krzywdy i nie robię tego z czystego uporu. Ale chcę dla dziecka dobrze. Zawsze im też tłumaczyłam dlaczego czegoś nie powinni robić a na co powinni zwrócić uwagę.

Gdy mój synek był mały nie pozwalałam aby ktokolwiek całował go po buzi czy po rączkach. Do karmienia nigdy nie używałam swojego widelca, którym akurat jadłam, zawsze synek miał swój czysty widelczyk czy łyżeczkę. (Więcej odnośnie tej kwestii znajdziesz TUTAJ.)

Mój mały nie je cukierków, lizaczków, czekoladek – nawet tych dla dzieci. Nie pije krowiego mleka, nie słodzę mu jedzenia cukrem – a jedynie ksylitolem. Nie pije żadnych słodkich soczków w kartonikach dla dzieci. Nigdy nie otrzymał żadnego zwykłego leku np. z paracetamolem itp. – otrzymuje jedynie homeopatyki.

Niejedna z Was pewnie myśli, że zabieram mu dzieciństwo i na nic nie pozawalam. Uwierzcie mi, że nie jest aż tak tragicznie 🙂

Dostaje pyszne słodkie naleśniki, gofry, placki, babcinej roboty zdrowe ciasta i przetwory owocowe. Otrzymuje po prostu wszystko w zdrowszej wersji, dzięki temu i ja się lepiej odżywiam. Poza tym dopóki dziecko nie pozna smaku cukierków czy czekolady to nie wie co to jest – a tak naprawdę nie są mu one do szczęścia potrzebne. I uczenie dziecka, że jak będzie grzeczne lub coś zrobi to „w nagrodę” dostanie coś słodkiego jest dla mnie czymś PRZERAŻAJĄCYM.

Od samego początku postawiłam na rozwój mojego dziecka i na to aby otrzymywał tyle ode mnie ile tylko mogę mu dać. Podporządkowałam częściowo swoje życie jemu.

Starałam się aby mały nie miał samych nowoczesnych elektronicznych zabawek. Chciałam aby zabawki posiadane przez niego rozwijały go. Gdy mały miał jakieś 10 miesięcy kupiłam mu puzzle z literkami i cyferkami z miękkiej pianki, które można ułożyć na podłodze. Zauważyłam, że spodobało mu się, że można je wyciągać. Zaczął w pewnym momencie je sam wyciągać i coś mówić – więc mówiłam mu jak się one nazywają. Poniżej moje domowe wideo 😉

Przyczyniło się to  do tego, że mój synek w wieku 22 miesięcy potrafił już powiedzieć jak się nazywają poszczególne litery i cyferki.

Nie piszę Wam tu tego aby się pochwalić jakie to ja mam cudowne dziecko. Ale po to aby uzmysłowić Wam, że dzięki takiej zabawie możemy dać naszemu dziecku dużo lepszy start w dorosłe życie. Niejedna z Was pewnie uważa, że na to przyjdzie czas, gdy dziecko będzie starsze – pójdzie do żłobka czy przedszkola i tam go przecież nauczą literek i cyferek. I oczywiście tak będzie – jednak pomyślcie ile będzie mu łatwiej jeżeli idąc do przedszkola będzie znało alfabet… Później idąc do szkoły będzie już umiało czytać… itd.

Uważam, że jeżeli nauka polega na przyjemnej zabawie i dziecko samo chce się uczyć bo sprawia mu to przyjemność, to nie widzę w tym nic złego.

Z dzieckiem nawet małym, które mówi coś do nas co jest dla nas nie zrozumiałe, trzeba cały czas rozmawiać, tłumaczyć i chwalić za to co robi 🙂

Uważam, że wszystko co robimy dla naszych dzieci do ich 3-4 roku życia ma dla nich ogromny wpływ, ponieważ w tym wieku najwięcej się one uczą. Im więcej poświecimy im w tym okresie czasu i miłości tym lepszymi i mądrzejszymi osobami będą nasze pociechy 🙂

W trosce o dobrą edukację naszych dzieci…

Program nauczania w szkołach podstawowych, gimnazjach, szkołach średnich, technikach czy nawet na studiach, nie zapewnia naszym dzieciom odpowiedniej wiedzy, która jest im niezbędna do samodzielnego życia.

Co mam na myśli… Już tłumaczę.

We wszystkich powyższych szkołach uczą najczęściej TEORETYCY, którzy uczą tego, czego wcześniej ich uczono w szkołach. Na przykład Rachunkowości, Makroekonomii, Zarządzania zasobami ludzkimi na wyższych uczelniach, uczą profesorowie, doktorzy habilitowani, etc. Nikt z nich jednak nigdy nie prowadził własnego biznesu i swojej wiedzy nie wykorzystywał w praktyce.

Wiedza przekazywana przez nich może się przydać jedynie w minimalnym stopniu w życiu codziennym, chyba, że ktoś chce zostać takim samym wykładowcą jak jego obecni nauczyciele.

Obecny system edukacji stworzono setki lat temu i jest on nie dostosowany do współczesności – nie nadąża on za zmianami technicznymi i społecznymi.

Na przykład uważam, że nie powinno się malutkich dzieci uczyć czytania LITERUJĄC – ale należy uczyć je czytać pokazując całe wyrazy od razu. Co znacznie ułatwia i przyśpiesza czytanie w późniejszym wieku.

Wiedza, która jest przekazywana w szkołach opiera się o z góry ustalony PROGRAM NAUCZANIA, który nie uwzględnia jednostek. Wrzuca wszystkich do jednego worka. I albo jednostka dostosuje się do systemu, albo będzie miała problem z zaliczaniem poszczególnych klas.

Natomiast każde dziecko jest inne, każde ma inny charakter i inny sposób przyswajania wiedzy. Nasz obecny system oświaty sprawia wielu osobom tak duże problemy, gdyż został opracowany z myślą o wyłącznie kilku cechach uczenia się. „To tak jakby stworzyć system edukacji wyłącznie dla ognistych znaków zodiaku i zastanawiać się, dlaczego znaki wodne, powietrzne i ziemne nie lubią szkoły!!!”

Każde dziecko ma swój rodzaj geniuszu. Uważam, że Wasze dzieci również go mają. Wystarczy go jedynie dostrzec. Zadaniem rodzica jest więc zwracanie bacznej uwagi na metody, które najskuteczniej pomagają jego dziecku w nauce, a następnie wspieranie u niego tych cech osobowych, które wpływają na sukces w danej sferze życia.

Jednak na obecnym poziomie edukacji w naszych szkołach geniusz naszych dzieci jest po prostu ZABIJANY!!!. Nikt nie bierze pod uwagę indywidualnego sposobu uczenia się naszego dziecka. Jeżeli nie nadąża za materiałem wykładanym na zajęciach to niech sobie weźmie korepetycje – takie jest zdanie większości nauczycieli. Zawsze winne jest dziecko bo nie uważa na zajęciach i później nie rozumie. Jednak nie do końca tak jest. Po prostu uczy się wolniej lub w inny sposób przyswaja wiedzę. A nauczyciel przy 25-30 osobach w klasie nie jest w stanie skupić się na jednym dziecku i tłumaczyć mu dopóki nie zrozumie. Poza tym nie płacą mu za to.


Dlatego niezmiernie ważne jest aby każdy rodzic odkrył u swojego dziecka jego geniusz jak najwcześniej i wspierał go, chroniąc przed negatywnym wpływem systemu edukacji, ponieważ „Nasz system edukacji opracowano z myślą o dzieciach, lecz niestety – NIE WSZYSTKICH!!!.”

W szkołach dzieciom nie pozwala się rozwijać umiejętności, które już posiadają, tylko narzuca im się  z góry określony sposób nauki. Nikt nie bierze w szkołach pod uwagę indywidualnych predyspozycji dziecka do uczenia się.

W szkołach uczy się nas przedmiotów, bez względu na to czy przydadzą się nam one w przyszłości czy też nie.
Na przykład, uczy się:

Na historii – szczegółowych informacji na temat każdej epoki, kto brał udział w każdej bitwie i wojnie,  kiedy zostały podpisane jakie dokumenty, może jeszcze niedługo dzieci nasze będą musiały wiedzieć jakie imiona miały dzieci poszczególnych przywódców.

Myślę, że w zupełności wystarczyłaby nam wiedza ogólna wiedza z historii omawiająca BARDZO OGÓLNIE epoki, bez wnikania w niepotrzebne daty, które zawsze można sprawdzić w książkach lub internecie. I nie ma potrzeby zaśmiecania głów dzieci wszystkimi datami – bo jedyne co powoduje to u większości z nich to stres związany z danym przedmiotem i niechęć do niego.

Na matematyce – logarytmów, granic ciągu i funkcji, wielomianów, pochodnych funkcji, macierzy i wykładni, obliczania funkcji trygonometrycznych etc.

Na innych przedmiotach podobnie – otrzymujemy wiedzę, której i tak nie wykorzystamy w życiu codziennym!

Jestem po liceum profilowanym o kierunku matematyczno-informatycznym, i te przedmioty ukończyłam z wynikiem bardzo dobrym. Ale nie chodzi mi o to, żeby chwalić się tutaj swoimi ocenami, ale coś Wam uzmysłowić. Zgadnijcie ile razy poza szkołą, w życiu codziennym przydała mi się powyższa rozszerzona wiedza – NIGDY!!! Nigdy nie musiałam liczyć ciągów ani funkcji trygonometrycznych, macierzy etc. Natomiast dodawanie, odejmowanie, pierwiastki, mnożenie, dzielenie, potęgowanie itp. – jak najbardziej przydają się w codziennym życiu. Dlatego nie twierdzę że MATEMATYKA jest niepotrzebna – bo jest potrzebna i to bardzo oczywiście ale nie w tak rozszerzonej wersji jakiej uczą nas w szkole.

Kto powinien nas uczyć…
Wykładowcami i nauczycielami powinny być osoby, które po pierwsze nie robią tego „za karę”, jak wielu nauczycieli, ale chcą uczyć i przekazywać swoją wiedzę innym w sposób dla nich zrozumiały oraz  posiadają doświadczenie w swojej dziedzinie. Ludzie, którzy pozwolą nam uwierzyć w siebie i będzie im zależało na naszym rozwoju. Powinny to być osoby, które pozwolą nam również popełniać błędy, ponieważ im więcej popełniamy błędów, na których się uczymy, tym stajemy się mądrzejsi. Wszyscy wiemy, że najlepszy sposób na przyswajanie wiedzy to własna praktyka.

W szkole jesteśmy zmuszani – systemem oceniania – do nauki. A jak wszyscy wiemy, nie ma nic gorszego niż kogoś do czegoś zmuszać – sądzę, że nikt tego nie lubi.

Czy jeżeli lubisz coś robić, ktoś musi Ci o tym przypominać i ponaglać Cię abyś to robił? NO NIE!! To właśnie jest w tym wszystkim najlepsze i to jest też klucz do sukcesu naszego i naszych dzieci.

Nauka w szkołach powinna bazować na chęciach uczniów. Sama możliwość zdobywania wiedzy, która nas interesuje będzie wówczas bodźcem do nauki. I nikt nie będzie musiał nas do tego zmuszać, bo chcemy się tego uczyć bo jest to nasza pasja!!!
„Dobre stopnie nie są tak ważne, jak odkrycie swojego geniuszu.”

Współcześni rodzice muszą być mądrzejsi, ponieważ ich dzieci także są mądrzejsze. Musimy sięgać
wzrokiem dalej niż szkoła i bezpieczeństwo pracy na etacie, ponieważ tak właśnie patrzą nasze dzieci.

Odkryj wrodzony geniusz swojego dziecka. Odkryj, czego uczy się z ciekawością i podsycaj w nim entuzjazm do zdobywania wiedzy – nawet, jeśli nie dotyczy on szkoły.

W szkołach powinno się uczyć wiedzy praktycznej, czyli np.: jak założyć firmę, jak ją reklamować, jak budować wizerunek swój i firmy, jak zarządzać pracownikami, jak zarządzać swoimi prywatnymi finansami, jak pomnażać swoje pieniądze, powinna nas uczyć jak zdrowo się odżywiać, powinno nas się uczyć techniki NLP, które można wykorzystać w biznesie oraz w życiu prywatnym życiu etc.

Ale to jest tylko moje zdanie 😉

Pośpiech złym doradcą!

Często denerwujemy się na swoje dzieci, że nie chcą czegoś zrobić lub robią ale nie tak jakbyśmy tego chcieli. Ile razy zdarzyło Ci się podnieść głos na swoje dziecko lub zrobić nawet coś gorszego…

Każde dziecko jest inne, ale wszystkie potrzebują miłości, troskliwości oraz bardzo dużo cierpliwości. Nie możemy oczekiwać od małego człowieka, że od razu będzie wiedział jak ma coś wykonać, już nie mówiąc o zrobieniu tego dobrze.

Dziecko rodzi się z pewnymi wrodzonymi cechami czy predyspozycjami ale nie jest od razu geniuszem, który wszystko wie i wszystko rozumie. To na nas RODZICACH leży obowiązek nauczenia go jak wykonywać codzienne czynności, jak nawiązywać kontakty z innymi, co należy robić a czego nie, i wiele, wiele innych rzeczy.  I właśnie we wszystkich tych sytuacjach niezbędna będzie nam CIERPLIWOŚĆ i OPANOWANIE.

Każdy z nas pracuje albo ma inne zajęcia, obowiązki. Czasami zdarza się, że musimy gdzieś nagle wyjść i zależy nam na czasie, a tu nasze dziecko właśnie w tej chwili nie ma na to ochoty, bo ono akurat zaczęło się dobrze bawić albo akurat nie ma nastroju bo ma zły dzień, albo jest chore i płaczliwe. A my się śpieszymy… Bardzo często w takich sytuacjach po prostu tracimy kontrolę nad sobą. Krzyczymy, ciągniemy siłą dziecko za sobą lub szarpiemy je, bo nam się śpieszy i jesteśmy zdenerwowani, bo gdzieś nie zdążymy. Nie zastanawiamy się w ogóle co czuje nasze małe kochane maleństwo, które sami sprowadziliśmy na ten świat. Na które czekaliśmy aż 9 miesięcy i cieszyliśmy się każdym dniem, oczekując momentu, kiedy będziemy mogli je wziąć na ręce i przytulić do siebie. A teraz gdy już jest i się do niego przyzwyczailiśmy bo już ma rok, dwa, trzy lub więcej, zapomnieliśmy o tych wcześniejszych przeżyciach. Zapomnieliśmy o emocjach, które wtedy były w nas. W tej chwili ważniejsze stały się dla nas inne sprawy a od naszego dziecka oczekujemy, że będzie zachowywało się jak dorosłe i zrozumie, że teraz trzeba się śpieszyć, że teraz nie pora…

Kochani moi, mimo iż wielu z nas (lub wszyscy) by tego chciało to nie możemy oczekiwać od naszego dwu, trzy czy nawet pięcioletniego dziecka, że będzie rozumiało naszą obecną sytuację i nasze zachowanie. Ono jeszcze bardzo wielu rzeczy nie rozumie i jeszcze długo nie będzie. Dlatego to my jako RODZICE musimy postępować właściwie. To my musimy z cierpliwością i miłością tłumaczyć i wyjaśniać wszystkie zachodzące w naszym życiu zdarzenia i sytuacje. Aby nasze dziecko było świadome zdarzeń w nim zachodzących i aby umiało na nie reagować właściwie.

Jeżeli będziemy śpiesząc się gdzieś, ignorować nasze dziecko i nie będziemy zwracać na nie uwagi, będziemy krzyczeć i denerwować się to takim zachowaniem nie pomożemy ani sobie – bo nasze negatywne emocje w niczym nam nie pomagają, a wręcz odwrotnie, ani nie pomożemy naszemu dziecku, które w ogóle nie wie dlaczego się tak dzieje, dlaczego mama, czy tata się złości – przecież ono nic złego nie zrobiło.

Im częściej będziemy się zachowywać właściwie tzn. bez negatywnych emocji, z opanowaniem, spokojem, radością tym szybciej nasze dziecko też się tego nauczy.

Po pierwsze spróbujcie znów przypomnieć sobie wszystkie pozytywne emocje związane ze swoim dzieckiem. Obejrzyjcie zdjęcia, kiedy ono było jeszcze niemowlakiem, kiedy nosiliście je na rękach, kiedy zwracaliście szczególną uwagę na jego potrzeby i  emocje – czy nie jest głodne, czy nie jest mu zimno, czy coś go nie przestraszy, czy czegoś mu nie brakuje.

Przypomnijcie sobie jak miło było przytulić się do niego, całować go i być blisko. Czuć ciepło i miłość jaka była miedzy wami.  Spróbujcie znów wywołać sobie stan, który był wtedy i spróbujcie zatrzymać go jak najdłużej, myśląc o nim codziennie lub kilka razy dziennie. Patrząc na swoje dziecko, za każdym razem przypominajcie sobie emocje, które były w was kiedy ono się urodziło kiedy było słodkim bobasem. Bo tak naprawdę ono nadal jest naszym słodkim bobaskiem tyle, że z dnia na dzień coraz większym.

Czy nie zdarzyła Wam się nigdy podobna sytuacja, że z powodu naszych zajęć, obowiązków czy planów oberwało się dziecku?
Jeżeli choć raz mieliście w życiu podobną sytuację, następnym razem gdy będziecie się gdzieś śpieszyć i będziecie zdenerwowani mam nadzieję, że przypomni się Wam mój artykuł i zawarte w nim rady. Mam nadzieję, że będziecie wówczas na tyle świadomi i przytomni ze zastosujecie się do rad w nich zawartych. Sama odkąd zaczęłam zwracać większą uwagę na swoje dziecko, na jego emocje, uczucia, na to czy ono dobrze czuje się w sytuacjach, które mu stwarzam, mam o wiele bardziej spokojne i szczęśliwe życie.

Mózg dziecka

Jak wielu z nas ma dziś problemy natury psychologicznej, które w dużej mierze związane są ze sposobem, w jaki zostaliśmy wychowani? Czy nie mamy stanów depresji czy napadów lęku? Czy nie jesteśmy nadpobudliwi i nerwowi? Czy nie mamy pretensji do innych o to co nas spotyka? Za wszystkie te lęki i obawy odpowiada nasz mózg. Wiele z nich jest skutkiem tego jak wychowali nas nasi rodzice. Ich sposoby wychowawcze wbrew pozorom, miały i nadal mają ogromny wpływ na nasze obecne życie.

Chcesz aby Twoje dziecko otrzymało od Ciebie więcej niż TY otrzymałeś od swoich rodziców to w takim razie zachęcam do dalszej lektury.

Każdy z rodziców chce aby jego dziecko wyrosło na dobrego i szczęśliwego człowieka. Aby zapewnić mu dobry start w dorosłe życie musimy o to zadbać już teraz od samego początku. To co przekażemy mu przez pierwsze trzy lata jego życia będzie miało kluczową rolę w jego dalszym dorosłym życiu.

Kiedyś uważano, że mózg małego dziecka może znieść każdego rodzaju stres, jednak obecne badania naukowe pokazują, że jest zupełnie odwrotnie – jest on całkowicie bezbronny.  Mózg dziecka jest jak czysta kartka i tylko od nas rodziców zależy w jaki sposób zostanie ona zapełniona.

A więc po kolei. 

Być może myślisz, że Twoje dziecko (i TY również !!!) ma tylko jeden mózg a tak naprawdę ma ono ich trzy: racjonalny, ssaków i gadzi. Najczęściej mózgi te współpracują ze sobą jednak bywają sytuacje, kiedy przeważa jeden z nich – odpowiadający za prymitywne odruchy. Co powoduje, że Twoje dziecko nie zachowuje się tak jak byś sobie to wymarzył. Być może płacze bez konkretnego powodu, krzyczy lub robi inne rzeczy, których w danej sytuacji nie powinno robić. Wszystko to dzieje się za sprawą mózgu gadziego – jest to najstarsza struktura ludzkiego mózgu odpowiadająca za nasze pierwotne instynkty oraz kontrolująca podstawowe funkcje organizmu odpowiadające za podtrzymanie życia m.in.: głód, oddychanie, krążenie, temperaturę, ruch i postawę. 

Aby odpowiednio zareagować na takie zachowanie dziecka musimy poznać wszystkie przyczyny tego zachowania i skutki jakie wywoła nasza reakcja. 

Dziecko rodzi się z wieloma miliardami komórek mózgowych, które nie mają między sobą połączeń w wyższych strukturach mózgu. Połączenia, które powstaną będą odpowiedzialne za społeczną i emocjonalną inteligencję dziecka, i właśnie na nie masz tak duży wpływ. Bardzo istotną kwestią jest to, jak bawisz się z dzieckiem, jak go słuchasz, pocieszasz i traktujesz w momencie gdy jest ono niegrzeczne. Właśnie te momenty będą miały decydujący wpływ na dalsze życie Twojego dziecka. Jeżeli będzie ono wychowywane ze świadomością jego fizycznych i emocjonalnych potrzeb wówczas w jego mózgu powstaną połączenia, które w późniejszym życiu będą pomagały mu radzić sobie ze stresem, ze złością, pozwolą na realizację swoich marzeń i ambicji i kochanie innych ludzi.

W momencie gdy pomagasz dziecku radzić sobie z trudnymi emocjami rozwijają się u niego nowe połączenia, które łączą wyższe ośrodki mózgowe z niższymi (gadzimi). Później połączenia te pozwolą dziecku kontrolować negatywne reakcje i emocje. Dziecko będzie potrafiło zastanawiać się nad własnymi emocjami zamiast rozładowywać je przy pomocy prymitywnych zachowań – siły i agresji.

Zwróć uwagę, że gdy zachowujesz się wobec swojego dziecka impulsywnie, krzyczysz lub szarpiesz je, nie pozwalasz mu nauczyć się jak ma zachować się w takiej sytuacji następnym razem. Jeżeli zawsze będziesz reagowała w ten sposób z czasem Twoje dziecko utrwali sobie w mózgu pewien wzorzec i będzie działało według niego. Mało tego, bardzo prawdopodobne jest, że ten wzorzec będzie wykorzystywało w swoim dorosłym życiu. I na przykład zamiast porozmawiać z kolegą, który zrobił coś co mu się nie spodobało, po prostu użyje swojej siły i go uderzy. 

Jeżeli chcesz aby Twoje dziecko było książkowym przykładem błędów wychowawczych swoich rodziców to NIE ZMIENIAJ swojego zachowania i sposobu myślenia. Postępuj nadal tak jak wcześniej. Z nadzieją, że człowiek, którego wychowasz nie będzie miał w przyszłości pretensji do Ciebie o sposób w jaki go wychowałaś.

Dlaczego często na ulicy czy w sklepach mamy okazję obserwować matki czy ojców krzyczących na swoje dzieci? Dorosłych ludzi awanturujących się w miejscach publicznych? Odpowiedź jest jedna, nikt nie dbał o ich przyszłość emocjonalną gdy byli dziećmi. Nikt nie zastanawiał się jak będą rozwiązywać swoje emocjonalne problemy. Większość rodziców dba wyłącznie o to aby dziecko było nakarmione, wyspane, dobrze ubrane i wykształcone. To jest opieka nad dzieckiem: dbanie, pielęgnowanie i troska. Jest to oczywiście bardzo istotna kwestia jednak to nie jest to samo co wychowywanie dziecka.

Co to znaczy wychowywać dziecko? Wychowywanie dziecka to uczenie go jak powinno sobie radzić w życiu. Pomaganie mu w zdobywaniu wiedzy i umiejętności, które pozwolą mu na swobodne poruszanie się w dorosłym życiu.

Dlatego kiedy Twoje dziecko zachowuje się nie tak jak powinno to zamiast reagować impulsywnie, używając wyłącznie swoich niższych ośrodków mózgowych, postaraj się wziąć głębszy oddech, pomyśleć i opanować swoje emocje. Dopiero wówczas będziesz potrafiła odpowiednio zareagować na zachowanie swojego dziecka. Podejdź do niego, postaraj wziąć je na ręce, przytul i spokojnym lecz zdecydowanym głosem rozmawiaj z nim. Przy mniejszych dzieciach nie jest istotny temat ale ton głosu rodzica. Ważne jest aby skutecznie odwrócić uwagę dziecka od powodu, który wywołał negatywne emocje. Należy tak długo mówić do dziecka aż ono się uspokoi. Z czasem, dziecko będzie tworzyło pozytywne połączenia w swoim mózgu, dzięki którym nauczy się kontrolować swoje emocje. I następnym razem w podobnej sytuacji nie zareaguje już tak impulsywnie. 

Jednak pamiętaj nic nie dzieje się od razu. Na wszystko potrzebny jest czas. Jeżeli TY nauczysz się kontrolować swoje emocje TWOJE dziecko też się tego nauczy. Musimy pamiętać, że to przede wszystkim MY jesteśmy głównym wzorcem zachowań dla naszych małych pociech. Jeżeli nie chcesz aby Twoje dziecko „TO” robiło, to sam „TEGO” nie rób! 

Aby ząbki były zdrowe!

Wszystkie chcemy aby zęby naszych dzieci były śliczne, równe, białe ale przede wszystkim zdrowe. Aby nasze dziecko nie musiało tak jak większość  z nas cierpieć i spędzać dzieciństwa odwiedzając gabinety dentystyczne, powinnyśmy zastanowić się nad kilkoma rzeczami.

Czy zawsze myjesz dziecku zęby po posiłku?
Czy starasz się unikać produktów, które zawierają cukier?
Czy unikasz próbowania językiem tego co za chwilę wsadzi do ust Twoje dziecko?
… itp.

Jeżeli przynajmniej na jedno z wyżej wymienionych pytań odpowiedziałaś „NIE” myślę, że warto abyś przeczytała ten artykuł do końca.

Jakiś czas temu rozmawiałam ze swoją mamą na temat sposobu w jaki mnie usypiała.
Moja mama aby mnie uśpić, kładła do łóżeczka i dawała pełną butlę ze smoczkiem słodkiej kaszy manny.  Jadłam ją tak długo dopóki nie zasnęłam. Czyli cel został osiągnięty. Dziecko zasnęło.  Poszłam spać z ząbkami oblepionymi słodziutką kaszką.  Konsekwencje takiego usypiania odczułam za kilka lat. Miesiące takiego usypiania i próchnica gotowa.

Jednak moja mama nie była odosobniona w takich metodach. Kiedyś nie zwracano aż takiej uwagi jak obecnie na późniejsze konsekwencje swoich zachowań.

Dziś jest nam dużo łatwiej. Mamy mnóstwo książek dotyczących wychowania dzieci, różnych czasopism o tej samej tematyce oraz oczywiście niezastąpiony internet. Jeżeli tylko chcemy możemy korzystać ze wszystkich tych źródeł i stosować rady w nich zawarte w naszym życiu. Uważam, że nasze dzieci na pewno na tym skorzystają.

Próchnica jest chorobą zakaźną, przenoszoną najczęściej przez ślinę lub jest spowodowana brakiem odpowiedniej higieny jamy ustnej. Osoby, które mają najczęstszy kontakt z dzieckiem powinny stosować się do poniższych kilku punktów.
Czego nigdy nie powinnaś robić, jeżeli zależy Ci na tym aby Twoje dziecko miało zdrowe ząbki:

– nigdy nie pozwól aby dziecko poszło spać z brudnymi ząbkami, to są tylko 3 minuty a ile później bólu i cierpienia mniej,
– nigdy nie pozwalaj aby Twoje dziecko jadło tymi samymi sztućcami co ty przed chwilą,
– nigdy nie oblizuj smoczka ani innych rzeczy, które Twoje dziecko wsadza do buzi (nawet jeżeli spadły  na ziemię),
– nigdy nie pozwalaj aby ktoś całował Twoje dziecko po rączkach czy w usta i sama również tego nie rób!,
– nie dawaj dziecku słodyczy – do póki nie pozna smaku cukierków czy słodkiej czekolady nie będzie wiedziało co to jest. Nie próbuj sobie tłumaczyć, że to jest czekolada specjalnie dla dzieci w tym wieku. Że to tylko ten jeden raz. Czekolada to zawsze czekolada.

Wszystko to co napisałam wyżej może doprowadzić do próchnicy. Większość z nas ją ma i może w prosty sposób przekazać ją swojemu dziecku. A nie ma nic gorszego niż małe dziecko zalewające się łzami z powodu bólu zębów. Wiem coś o tym, ponieważ sama wiele nocy przepłakałam z tego powodu. Dlatego nie chce aby to samo spotkało mojego synka. Rygorystycznie więc przestrzegam wyżej wymienionych zasad. Gdyby moja mama tak robiła jak byłam mała oszczędziłaby mi wiele cierpienia.

Nie raz zdarzyło się, że usłyszałam od rodziny, zwłaszcza od strony męża:  „czy Ty troszeczkę nie przesadzasz…?” Ale nie poddałam się i nadal trwam przy swoim sposobie wychowywania. Uważam, że warto to robić aby moje dziecko miało dzieciństwo przepełnione radością i szczęściem a nie bólem i cierpieniem.

Nie przejmuj się jeżeli słyszysz to samo od rodziny czy znajomych. Jeżeli to co robisz, robisz dla dobra dziecka a nie dlatego aby ułatwić sobie teraz życie, to rób to!

Pamiętaj, że to Ty decydujesz o zdrowiu swojego dziecka i o jego przyszłości!

Mądre wychowanie

Od kilku lat zaczęła w Polsce panować moda na zdrowy styl życia. Ludzie zaczęli bardziej dbać o siebie, o swój wygląd i o swoje zdrowie. Coraz częściej widzimy na ulicach ludzi uprawiających m.in. nordic walking a siłownie, kluby fitness i SPA powstają jak grzyby po deszczu. Mentalność ludzi zaczęła się zmieniać. Zależy im, by za parę lat wyglądać i czuć się równie dobrze jak dziś. Rozumieją, że nie ma nic za darmo. Na wszystko trzeba zapracować już teraz.

Tak samo jest z naszymi dziećmi. Jeżeli już od najmłodszych lat nie zajmiemy się kształtowaniem w nich dobrych nawyków, za kilka lat będziemy musieli poświęcić dwa razy tyle czasu by oduczyć ich tych złych. Łatwiej jest nauczyć młodego czegoś nowego, niż starego oduczyć tego, czego się kiedyś nauczył.

Powinniśmy od najmłodszych lat starać się aby nasze dziecko utrwalało pozytywne wzorce. Jednak aby tak było, musi ono znaleźć jakiś wzór do naśladowania – a przecież najbliżej ma nas rodziców. My jesteśmy jego najlepszymi nauczycielami, najlepszym wzorcem do naśladowania. Pod warunkiem, że mamy świadomość tego, że nasze zachowanie, czyny i słowa będą zapamiętywane i odwzorowywane.  Jak już pisałam w swoim poprzednim artykule, jeżeli nie chcesz żeby Twoje dziecko „TO” robiło, to sama „TEGO” nie rób. 

Dziecko jest genialnym obserwatorem. Zauważy każdą niezgodność między czynem a słowem. Jeżeli będziesz nie konsekwentna w tym co robisz, Twoje dziecko na pewno to zauważy i wykorzysta przeciwko Tobie. Jeżeli przykładowo mówisz dziecku, że trzeba myć zęby po każdym posiłku a sama tego nie robisz, to nie miej później pretensji, że ono Cię nie słucha. Czy Ty liczysz się z osobą, która mówi co innego i robi co innego?

Warto poświęcić swojemu dziecku jak najwięcej czasu już od narodzin. Skupiając się na tym jakiego człowieka chcemy wychować. Jednak nie chodzi mi o to, co nazywamy „opieką nad dzieckiem” – troszczeniem się o to by miało sucho i było najedzone ale o prawdziwe MĄDRE WYCHOWYWANIE. 

Musisz najpierw ustalić co chcesz osiągnąć, odpowiadając sobie na kilka pytań:

  • Jak chcesz aby zachowywało się Twoje dziecko wobec Ciebie?
  • Jak powinno zachowywać się wobec innych ludzi?
  • Czy chcesz żeby było szczęśliwe i zadowolone ze swojego dorosłego życia?
  • Czy chcesz aby miało łatwiejszy start w dorosłe życie niż Ty?
  • Czy chcesz aby lepiej potrafiło radzić sobie z różnymi problemami?

Gdy już odpowiesz sobie na wyżej postawione pytania, będzie Ci łatwiej ustalić jak powinnaś postępować ze swoim dzieckiem. Na jakie swoje zachowania zwrócić szczególną uwagę, jakie zachowania wyeliminować (złość, nerwy, negatywne emocje itp.), a jakie wprowadzić (pochwały, czułość, wspólna zabawa itp.).  

Większość zachowań i nawyków, a czasami nawet sposób myślenia wynosimy z naszego domu rodzinnego. Dlatego tak ważne jest to jak zachowujemy się przy naszym dziecku, co robimy i co mówimy.

Na pewno nie raz widziałaś na ulicy czy w sklepie sytuację jak płaczące dziecko rzuca się na podłogę lub biega i krzyczy, że on czy ona chce „to” czy „tamto”. Przypomnij sobie co wtedy czułaś. Czy nie pomyślałaś o tym, aby Twoje dzieci nigdy nie zachowywały się tak w miejscach publicznych, abyś nie musiała wstydzić się przed ludźmi. Nikt tego nie chce! Wszyscy chcemy aby nasze dzieci były „aniołkami”. Aby zawsze robiły to co trzeba i kiedy trzeba. Ale żeby tak się stało musimy troszkę na to zapracować. 

Aby uniknąć przykrych sytuacji zawsze zwracaj uwagę co mówisz do swojego dziecka, jakimi słowami i jakim tonem. Ważne jest również to jak zwracają się do dziecka inni członkowie rodziny. Jeżeli Twoje dziecko spędza jakąś część swojego czasu na przykład z „dziadkami” czy „wujkami”, to rozmawiaj z nimi na temat swoich metod wychowawczych. Zawsze tłumacz dlaczego postępujesz w określony sposób i dlaczego wymagasz też tego od nich. Jeżeli zrozumieją powód Twojego postępowania, nie będą robili odwrotnie, myśląc, że oni jednak wiedzą lepiej. Wszystko to jest bardzo istotne. 

Często rodzice dziwią się dlaczego ich dzieci są „niegrzeczne” – pyskują, krzyczą itp. – jednak nie zdają sobie sprawy z tego, że to oni są tego przyczyną lub środowisko w jakim wychowuje się dziecko. Wystarczy w tak młodym wieku wyeliminować negatywne wzorce aby zauważyć poprawę w zachowaniu swojego dziecka.

Spróbuj przez jeden dzień zwracać uwagę na to co robisz i na to co mówisz do swojego dziecka. Cały czas kontrolując siebie, mając na uwadze konsekwencje jakie może mieć Twoje zachowanie na zachowanie Twojego dziecka. Następnie spróbuj wprowadzić więcej pozytywnych reakcji, emocji i zachowań. Aby Twoje dziecko czuło, że jest dla Ciebie ważne. Nie ma nic piękniejszego niż dziecko wyciągające z miłością rączki w kierunku mamy czy taty aby się do nich przytulić.

Nikomu nie trzeba mówić, że wychowywanie małej istotki nie należy do rzeczy łatwych. Jest to wręcz bardzo trudne zadanie, z którym wiąże się wiele frustracji i przeszkód oraz sporo łez i burzliwych rozmów. Wiemy, że musimy zachować odpowiednią równowagę między miłością a dyscypliną, musimy wiedzieć kiedy interweniować a kiedy powstrzymać się. Nikt nie jest idealny. Wszyscy popełniamy błędy. Jednak najważniejsze jest aby na tych błędach się uczyć i starać się już ich nie popełniać. Wówczas i my będziemy szczęśliwsi i nasze dziecko również.  😉